Czytanie na dziś: czytaj dalej
Kim Nataraja Konferencje

KIM NATARAJA

Kim Nataraja urodziła się w Holandii. Od 1960 roku mieszka w Londynie wraz z mężem i dwójką dzieci. Jest emerytowanym wykładowcą języków nowożytnych. Od 1999 roku kieruje Szkołą Medytacji Chrześcijańskiej w ramach której prowadzi wykłady z cyklu Chrześcijańskie korzenie mistycyzmu. Kim jest benedyktyńskim oblatem WCCM, dyrektorką Szkoły Medytacji i członkiem założycielem towarzystwa Bede Griffiths Sangha. Aktywnie wspomaga prace WCCM na polu dialogu międzyreligijnego. 

Wzajemna zależność jaźni i ego

 

Zauważenie istnienia w sobie ukrytych emocji, może być pierwszym krokiem do zaakceptowania naszej zacienionej strony. Należy ją dostrzec i zaakceptować. A nawet więcej: pokochać. Jest to bardzo trudne wyzwanie, bo ze względu na nasze uwarunkowania nie potrafimy łatwo pokochać samych siebie. Przykazanie Jezusa „Kochaj swego bliźniego, jak siebie samego” (Mk 12, 2-39) jest dlatego tym najtrudniejszym, bo zanim prawdziwie pokochamy bliźniego, musimy pokochać samych siebie. Jung jednak uważał, że pokochanie swych cieni jest możliwe, ponieważ ich zdecydowana większość jest na wagę złota. Już poprzez ich wydobycie na powierzchnię, poprzez spojrzenie im prosto w oczy, uwalniamy ich skrytą energię i przez to możemy je w sobie oswoić. W miarę jak integrujemy aspekty cieni w naszej osobowości, to tak zdobyta samowiedza przyczynia się do naszego wewnętrznego wzrostu. I przeciwnie: niewiedza o nich, pozwoli im nad nami zapanować i prawdopodobnie z czasem nas zniszczyć. Nie znaczy to, że akceptowanie w sobie negatywnych cech jest automatycznie zezwoleniem na ich działanie. Nie jest tak, ponieważ wiele z nich stoi w sprzeczności z przyjętymi normami moralności i zwyczajami kulturowymi danej grupy społecznej.

 

Wszystkie te rozróżnienia między ego, cieniami i jaźnią, są tak naprawdę tworem sztucznym: w naszym najgłębszym bycie nie ma żadnej biegunowości, istnieją tylko cechy wzajemnie się uzupełniające. Także na zewnątrz nas przeciwieństwa są tylko częścią tego samego pola tożsamości. „Przeciwieństwa wzajemnie się wytwarzają, są od siebie zależne i nawzajem się uzupełniają... po życiu następuje śmierć, po śmierci życie. To co możliwe staje się niemożliwe, i na odwrót. Dobre zamienia się w złe, a ze zła powstaje dobro – bieg życia zmienia okoliczności i w ten sposób rzeczy same w sobie również podlegają przemianie” (Chuang Tzu).

 

Poprzez nawiązanie kontaktu z naszą najgłębszą jaźnią, nabieramy odwagi porzucenia iluzji dualności i fragmentaryczności naszego ego. Pomału, jedną po drugiej, wycofujemy nasze projekcje i przez to odzyskujemy na nowo utracone części naszej duszy. Bo sednem naszego istnienia jest zespolenie, a nie rozbicie. To, co pojawia się z warstw podświadomości, może być przekształcone poprzez świadomy wgląd. Jest to krok w nieznane i wymaga radykalnej przemiany i zmiany punktu widzenia. Każda zmiana połączona jest z bólem i potrzebuje odwagi. Podjęta jako wyzwanie, chociaż trudne, ma wartość samą w sobie, gdyż prowadzi do wzrostu i wolności. Doznawanie zranień jest częścią naszej egzystencji. To jest nasza ludzka kondycja i nie da się jej uniknąć. Nie musimy jednak pozostać ofiarą podświadomych napędów i okoliczności życiowych, złapani w pułapkę poczucia winy z przeszłości i lęku przed przyszłością.Z odwagą i jasnym stawianiem sprawy możemy przekształcić nasze myśli, a przez to rozwinąć siebie, jako zespoloną całość. Nie ma większego zadania, przed jakim stoimy. Thomas Merton ujął je tak: „Cóż zyskamy żeglując na księżyc, jeżeli nie będziemy w stanie przedostać się na drugą stronę przepaści, która rozdziela nas od nas samych?”

 

Teraz, jak już prześledziliśmy nasze uwarunkowania i ich oddziaływanie, przyjrzyjmy się relacjom, jakie zachodzą między ego i naszą prawdziwą jaźnią: ego, jako stawiające opór i jaźń, jako dodająca otuchy. Jest to bardzo widoczne w pokonywaniu wyzwań dyscypliny medytacji. Jak sobie przypominamy nasza powierzchniowa osobowość, ego, określa się poprzez działanie. Osobowość oparta na głębszej jaźni określa się poprzez "być". W ciszy medytacji stajemy się coraz bardziej świadomi głębszej jaźni, jako środka ciężkości, który napędza nasze pragnienie szukania głębiej i pomaga nam wytrwać w drodze. Ten wewnętrzny motor jest czystą świadomością, indywidualnie nam przypisaną i nieskażoną poprzez działanie i środowisko. Jaźń nie może bezpośrednio pokierować ego, ale może wpłynąć na dalszy jego rozwój poprzez ciągłe przypominanie o większej Rzeczywistości, w której jesteśmy zanurzeni. Jaźń dostarcza olśnień, dokładnie wtedy, kiedy są one najbardziej potrzebne i wtedy, kiedy jesteśmy w stanie się z nimi zmierzyć. Z czasem ego pozbywa się lęku, zauważa, że zachodząca zmiana jest zmianą na lepsze i pozwala naszej duchowej naturze wpływać na zewnętrzne zachowanie. W ten sposób etapy naszej wędrówki wewnętrznej naznaczane są wzrastającą wiedzą o ograniczeniach ego i wzmagającym się przyciąganiem jaźni. Powoli te, wydawać by się mogło, przeciwstawne bieguny stają się komplementarnymi częściami naszej osobowości.

 

fot. wccm.pl

 

Print Friendly and PDF