Czytanie na dziś: czytaj dalej
Laurence Freeman OSB Konferencje

LAURENCE FREEMAN OSB 

 

Ojciec Laurence Freeman urodził się w Londynie. Uczęszczał do szkoły benedyktyńskiej. Stopień magistra literatury angielskiej zdobył w New College w Oksfordzie. Pracował w ONZ, bankowości i jako dziennikarz, aby ostatecznie wstąpić do klasztoru benedyktynów opactwa Ealing. Czytaj dalej tutaj.

 

 

Cisza przy ołtarzu

 

Księża często są nieufni wobec ciszy przy ołtarzu, tak samo jak boją się jej sprawozdawcy radiowi. Ostatnio słyszałem, co wydarzyło się podczas nagrań wywiadu BBC z arcybiskupem Rowanem Williamsem na temat kontrowersji w Kościele anglikańskim. Na zakończenie wywiadu reporter zadał arcybiskupowi nieprzewidziane w programie pytanie, czy wojna w Iraku jest etycznie usprawiedliwiona. Arcybiskup zamilkł na całe 90 sekund - to cała wieczność na antenie. Zniecierpliwiony reporter przerwał milczenie uwagą, że jego rozmówca potrzebuje więcej czasu na odpowiedź. Arcybiskup odparł bez ogródek, że jeżeli zadano mu tak ważne pytanie to musi się nad nim dobrze zastanowić i że odpowiedź na tak drażliwy temat nie może być tylko krótkim tak lub nie. Reporter nie mógł ukryć swego zdziwienia, ale i też podziwu. Chciał w końcowej wersji na antenie zachować te 90 sekund milczenia, ale jej redaktorzy usunęli ciszę z programu. Obawa przed milczeniem podczas Eucharystii bardziej oddziałuje na celebransa, niż na wiernych. Co będzie, jak po otwarciu oczu zobaczy pustoszejący kościół? A może ujawnia się tu jego lęk przed utratą kontroli nad wiernymi? Obawa przed ciszą, jest często lękiem przed nieobecnością, otchłanią która nas przeraża, rosnącym terrorem stanu umysłu, gdy ten nie ma o czym myśleć. A może jest to po prostu luka w naszym nauczaniu teologicznym i liturgicznym, które nie przygotowało nas na brakującą część - mistyczną połowę Eucharystii, ten jej wymiar apofatyczny, który obecny jest we wszystkich aspektach duchowości?

 

Milczenie i cisza odbudowują i dowartościowują tą brakującą i kontemplatywną połowę. Eucharystia tylko wtedy może być uznawana za źródło i szczyt życia Kościoła, jeżeli jej celebracja będzie uwzględniać ów paradoks podwójnego misterium, katofatycznego i apofatycznego – tego co w niej widoczne i tego co ukryte. Paradoks ten jest składową życia chrześcijanina, bo taka była natura osoby Jezusa Chrystusa. [...] a Mojżesz zbliżył się do ciemnego obłoku, w którym był Bóg. (Wyj 20,21) Ale jednocześnie Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. (1J 1,5). Tak oto język mistyków wyraża ten sam paradoks, jaki znajdujemy we mszy świętej: oślepiającą ciemność Bożej tajemnicy, milczenie, z którego wydobywa się Słowo i przemienia się w Ciało w tajemnicy Wcielenia, wreszcie ciszę jako centrum wszelkiego działania. Milczenie ciszy może być odbierane w sposób apofatyczny, tym czym Bóg nie jest. Jednocześnie potwierdza ono z całą mocą to, czym Bóg jest, kiedy o Nim zaczynają mówić nasze słowa. Milczenie odmładza język, przywraca mu precyzję i znaczenie, szczególnie w tych tekstach Pisma św., które osłuchały się nam już dawno. Bez milczenia nawet święte słowa mogą stać się tylko czczą paplaniną. Cisza w Eucharystii nie grozi pustką, czy też nie oznacza nieobecności, wręcz przeciwnie wydobywa ona Obecność i zaprasza do dania Jej odpowiedzi.

 

Dobrze znamy te miejsca podczas Eucharystii, podczas których dobrze jest zamilknąć. Wielu celebransów zaczyna mszę od chwili ciszy w zakrystii wraz z ministrantami i lektorami. Ilekroć podczas nabożeństwa pojawia się wezwanie do wspólnej modlitwy Módlmy się  to aż prosi się o chwilę milczenia, zanim popłyną słowa zgromadzonych na mszy wiernych, by przedstawić Bogu ich jeszcze niewypowiedziane modlitwy. Rachunek sumienia zaprasza do wewnętrznego skupienia, tak by pozwolić Eucharystii dotrzeć do nas ze swym uzdrowieniem i przebaczeniem w naszym nie do końca doskonałym życiu. Następnie są czytania, te szczególnie wymagają zatrzymania się, przed niecierpliwie czekającymi psalmami i wezwaniami ewangelicznymi. Cisza podczas Liturgii Słowa może zachęcić do krótkiego komentarza nad nie dość jasnym fragmentem Pisma Świętego, który w przeciwnym przypadku umknie możliwościom rozumienia wiernych i samego kapłana. Nie wystarcza bowiem odczytywanie fragmentów biblijnych w języku zrozumiałym, jeśli nie jest ono poprzedzone odpowiednim przygotowaniem, pobożnym wysłuchaniem, medytacyjnym milczeniem, jakie są konieczne, by Słowo Boże dotknęło życia i je oświeciło. (Mane Nobiscum Domine)

 

Katolicy księża są z reguły bardzo świadomi czasu trwania ich homilii, nie tak jak ich protestanccy odpowiednicy, od których wymagany jest “zwrot inwestycji” czasu parafian poprzez długość i pasję kazań. Bardziej stonowany charakter katolickich homilii czyni cichą po nich refleksję jeszcze bardziej na miejscu. Jest znakiem szacunku wobec wiernych, że słuchali homilii z całą uwagą i teraz potrzebują chwili zastanowienia nad tym co usłyszeli, nawet wtedy, gdy nie muszą od razu wyciągać z niej natychmiastowych dla siebie wniosków. Wytyczne do nowego wydania Ogólnego wprowadzenia do Mszału rzymskiego nie zalecają chwil milczenia na początku czy końcu modlitwy powszechnej, ale jak pokazuje praktyka, ma to często miejsce w formie wezwania: Teraz pomódlmy się w ciszy naszych serc. Pozwala to wiernym dodać do czytanych próśb ich osobiste intencje tak, że kapłan może zakończyć modlitwę powszechną następującymi słowami: Panie, Ty znasz nasze potrzeby nawet zanim je przed Tobą złożymy, zarówno te powiedziane na głos jak i te w ciszy serca. Bo jak napisał Jan Paweł II: Wszystkie modlitwy oparte są na fundamencie ciszy.

 

Moment łamania chleba i ułamek hostii są to miejsca pełne mistycyzmu i wielkiej sakralności. Cisza jest ich jak najbardziej naturalnym uwielbieniem. Nie ulega jednak wątpliwości, że najbardziej potrzeba nam ciszy po Komunii świętej. Jeżeli cała Eucharystia jest culmen et fons (łac. szczytem i źródłem - przyp. tłum.) Kościoła to ta część jest jej mistycznym epicentrum. A jednak, właśnie tutaj często celebrans „przebiega” pośpiesznie bez chwili zatrzymania, poza tymi kilkoma  przypadkowymi przystankami między pieśniami, czy czyszczeniem naczyń. Na tym etapie często dochodzi do głosu niepokój kapłana nad ewentualnym przeciąganiem w czasie nabożeństwa, bo oto dzieci stają się coraz bardziej niespokojne, a przed drzwiami kościoła zbiera się tłum wiernych w oczekiwaniu na następną mszę. Teraz przede wszystkim musimy pamiętać, że cisza to nie jest jedynie brak hałasu, ale duch miłującej uwagi.

 

Nieraz siedziałem w długim milczeniu po Komunii świętej w naszym klasztornym kościele parafialnym na przedmieściach Londynu. W tle słychać było płaczliwe niemowlęta, odgłosy raczkujących dzieci i stukot czynności zakrystianina. Ale to nie zakłócało wcale aktu milczenia. Tak rodzice jak i inni uczestnicy doceniali jego wartość i wiele z dzieci, jeżeli nie wszystkie, uspakajało się w miarę jego trwania. A kiedy zakończyliśmy milczenie modlitwą dziękczynna po komunii, to wyraźnie dało się odczuć świeżość i poczucie wdzięczności, a nie, jakby można by oczekiwać, ulgę z zakończonego długiego milczenia. Oczywiście kapłan musi przygotować wiernych na to wydłużone milczenie, tłumacząc, że nie jest to jedynie zdawkowa chwila ciszy, ale istotna część mszy świętej, i trzymać nerwy na wodzy, gdy się ono rozpocznie. Dobrze jest wyznaczyć tu konkretny czas, którego początek i koniec odmierzy delikatny dźwięk dzwonka lub gongu.

 

Jak tylko doświadczenie liturgicznej ciszy zapuści swe korzenie we wspólnocie parafialnej, to jego praktyka wywrze też wielki wpływ na organizację przestrzenną miejsca modlitwy. Richard Giles, anglikański dziekan z Filadelfii, jest pionierem w opartym na tradycji przekształcaniu miejsc kultu. Jego książka Repitching a Tent jest tego fascynującym przykładem. Po jej napisaniu dostrzegł jeszcze wyraźniej, jak miejsce i przestrzeń wpływają na formę celebracji Eucharystii, co stało się zachętą do napisania kolejnej książki Uncommon Worship, w której dalej rozwija swe idee ze „stawiania namiotu na nowo”.

 

Cisza w Eucharystii, wbrew obawom niektórych, nie prywatyzuje Eucharystii i nie pozbawia jej wspólnotowego charakteru. Tak często bywało w tradycji mszy łacińskiej. Ludzie wprawdzie byli świadomi faktu, że ma w niej miejsce coś tajemniczego i świętego, ale to ich nie angażowało osobiście. Odmawiali więc dalej swoje pacierze, podczas gdy kapłan kontynuował jemu przypisaną rolę. Tymczasem w ciszy jako liturgicznym doświadczeniu dokonuje się coś wprost przeciwnego. Wspólnota wiernych zbliża się do siebie, zjednoczona w swym milczącym skupieniu, tak, że razem sercem i umysłem wyraźniej słyszą Słowo i mają większy udział w Jego tajemnicy. Święty Ignacy z Antiochii powiedział, że nie da się zrozumieć słów Chrystusa, jeżeli nie nauczymy się Jego milczenia. Dodajmy, że Jego milczenie zrozumiemy tylko wtedy, gdy wyciszymy się w sobie samych. Czyniąc tak razem poczujemy tajemnicę ciszy budującej wspólnotę.

 

 

 

 

fot. wccm.pl

 

Print Friendly and PDF