Czytanie na dziś: czytaj dalej
Laurence Freeman OSB Konferencje

LAURENCE FREEMAN OSB 

 

Ojciec Laurence Freeman urodził się w Londynie. Uczęszczał do szkoły benedyktyńskiej. Stopień magistra literatury angielskiej zdobył w New College w Oksfordzie. Pracował w ONZ, bankowości i jako dziennikarz, aby ostatecznie wstąpić do klasztoru benedyktynów opactwa Ealing. Czytaj dalej tutaj.

 

 

Zasadnicze elementy praktyki duchowej

 

Nasza Wspólnota kładzie silny nacisk na dwukrotną, codzienną praktykę medytacji jako formy modlitwy. Uważamy też, że cotygodniowe spotkania grup medytacyjnych oraz regularne rekolekcje pomagają nam rozwijać i umacniać codzienność medytacji. Nie zapominajcie, że ojciec John mówił o praktyce medytacji jako dyscyplinie, która stanowi dla nas wyzwanie. Przestrzegał, że możemy potrzebować wielu lat, aby wdrożyć się do medytacji dwa razy dziennie. Ważne jest, by się nie poddawać zniechęceniu. Uda się, jeżeli nasze podejście do niej będzie właściwe.

 

W medytacji, tak jak wszędzie w życiu, najważniejsza jest motywacja. Czyli, dlaczego chcemy coś robić? Jeśli rozumiemy swoją motywację, będzie ona determinować ostateczny wynik projektu lub pracy. Jeśli będzie nią egoistyczny sukces, cóż, taki rezultat otrzymamy z wszystkimi ograniczeniami wynikającymi z egoizmu. Jeśli motywacją jest jak najlepsze wykonanie pracy, możemy w trakcie działania wpływać korzystnie na innych i wtedy rezultat będzie zupełnie inny. Powinniśmy zatem być przygotowani na postrzeganie medytacji jako trudnej dyscypliny, jak również na to, że modlitwa jest niezbędną ascezą w życiu chrześcijan. Słowo ascesis oznacza po grecku „ćwiczenie”. Ćwiczenia sportowe, poranny spacer, dbanie o zdrowe odżywianie się i wystarczającą ilość odpoczynku – to wszystko mieści się w znaczeniu słowa ascesis. Dla ojca Johna Maina medytacja, jako praktyka ubóstwa ducha, czystości serca i wyrzeczenia się własnego ja była niezbędnym ćwiczeniem duchowym, ascesis życia chrześcijańskiego. Na trzy aspekty chciałbym w tym miejscu zwrócić bliższą uwagę.

 

Przede wszystkim, potrzebujemy praktyki kontemplacyjnej. Innymi słowy potrzebujemy czasu i takiej modlitwy, kiedy wychodzimy z głowy tzn. przechodzimy od myśli i słów, planowania, wspominania, życzeń i wyruszamy na pielgrzymkę do naszego serca, w którym czekają na nas dary radości i pokoju. Medytacja nie oznacza myślenia, to raczej opuszczenie umysłu i podróż do serca, tak jak praktykowali ją Ojcowie Pustyni we wczesnym Kościele. Tak w istocie rozumiemy modlitwę kontemplacyjną.  

 

 

Drugi zasadniczy aspekt praktyki życia chrześcijańskiego to nabożeństwo Eucharystyczne. Jak już wspomniałem medytacja i msza to dla mnie dwie strony tej samej rzeczywistości. Msza to zewnętrzny znak, sakrament, wewnętrznej rzeczywistości Obecności. Medytacja jest doświadczeniem tej samej prawdziwej obecności osoby Chrystusa w naszych sercach. W tym sensie Eucharystia i medytacja są przedsmakiem, oczekiwaniem tu i teraz, rzutem oka w przyszłość ku niebiańskiemu Jeruzalem. Nie dotyczy to jednak tak naprawdę przyszłości, ponieważ w tym doświadczeniu, wszystko dzieje się teraz. Rzeczywista obecność Boga jest zawsze obecna. To coś, co nasze umysły pojmują z trudnością: jak możemy doświadczać tu i teraz, tego, co ma dopiero nadejść, co jest naszym celem na końcu drogi życia? Rzeczywiście nie możemy tego pojąć, bo sądzimy, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość to trzy oddzielne przestrzenie czasowe. Dla Boga nie ma przeszłości czy przyszłości, jest tylko obecność. Wszystko jest nowe, świeże i teraźniejsze, kiedy pozostajemy w kontakcie z Jego obecnością.

 

Trzeci aspekt to lectio, lektura Pisma Świętego, odkrywanie, że Słowo Boże jest czymś żywym i czynnym. To nasze duchowe ewangeliczne spotkanie z osobą Jezusa.

Wiele przypowieści ewangelicznych nie dopowiada swoich historii. Nie wiemy, co stało się z bogatym młodzieńcem, nie wiemy, co stało się z bohaterami przypowieści o miłosiernym Samarytaninie; nie wiemy jak Marta zareagowała na próbę uspokojenia jej przez Jezusa. Pozostają one jakby w niedomówieniu. Jakby na tym właśnie zasadzała się intencja Ewangelii, abyśmy nie wiedzieli, co wydarzyło się potem. Bo teraz chodzi o nas. To my w naszej relacji z duchem mądrości zawartym w tych tekstach i komunikującym się z nami poprzez nasze lectio jesteśmy tym, co dzieje się potem. To twórczy, ożywczy, odkrywczy i wzmacniający pokarm na naszą duchową podróż. Sądzę, że wielu medytujących znajduje coraz większą przyjemność w z odkrywania Słowa, której być może wcześniej w Nim nie doświadczali.

 

Te trzy zasadnicze elementy naszej duchowej praktyki: kontemplacja, Eucharystia i Pismo Święte stanowią triadę dobrze komponującą się z różnymi praktykami modlitewnymi. Może lubisz modlić się jako charyzmatyk, może wolisz duchowość ignacjańską albo duchowość maryjną i odmawiasz różaniec, może chodzisz na pielgrzymki... Wszystkie te formy modlitwy dają się doskonale pogodzić z tymi trzema zasadniczymi elementami chrześcijańskiej ascesis.

 

Kiedy już mamy silny fundament duchowy i jasną hierarchię wartości, to nie ma miejsca na konkurencyjność, ani na spory o „najlepszą” modlitwę. To niedorzeczne! Jedna forma modlitwy nie wyklucza drugiej. Dlatego twierdzę, że medytacja nie zastępuje innych form modlitwy, ale daje nam nowy bezcenny wgląd w to, czym modlitwa jest naprawdę. Dla Kasjana i Ojców Pustyni medytacja „formułą modlitewną”, dziś nazywamy ją chrześcijańską mantrą, oznaczała modlitwę czystą, destylację modlitwy w jej skondensowanej formie.

 

Dyscyplina medytacji i trudności w jej utrzymaniu pokazują nam, że nie powinniśmy stosować perfekcjonizmu w żadnym sposobie modlenia się. Modlitwa to coś więcej niż perfekcjonizm, technika czy zobowiązanie. To wszystko są zniekształcenia życia duchowego, które zakradły się do naszej chrześcijańskiej duchowości i można je także znaleźć w innych praktykach duchowych np. w New Age. Jeżeli sądzisz, że medytacja nie jest dla ciebie, ponieważ jesteś bardzo rozproszony i nie udaje ci się być jej wiernym każdego dnia, to znak, że wkradł się w jej praktykę groźny wirus perfekcjonizmu. Wszyscy jesteśmy nim zagrożeni, dlatego potrzebujemy Wspólnoty, by sobie z nim radzić.

 

 

 

fot. wccm.org

Print Friendly and PDF