Kiedy przychodzimy do Boga niosąc w sobie jakieś bardzo głębokie zranienie, może to był np. brutalny akt przemocy dokonany na nas w dzieciństwie, trudno jest nam otworzyć się na Jego łaskę. Musimy pozbyć się tej trucizny w nas, chociaż często uważamy, że jest to niemożliwe. W gabinetach terapeutycznych słyszy się od pacjentów powiedzenie: "Mogę wybaczyć, ale nie mogę zapomnieć." Prawda jest taka, że jeśli nie można zapomnieć, to pamięć ta wnika do pamięci na poziomie komórkowym i stamtąd zatruwa cały organizm.
Przebaczenie i zapomnienie wielkiej krzywdy jest bardzo bolesne i trudne. Tego nie udaje się czasami wyleczyć najlepszą terapią, która jest ważna i potrzebna, bo Bóg działa na różnych poziomach naszego zdrowia. Wtedy pozostaje nam nauczyć się „przyoblekania” w Chrystusa, poprzez umieszczenie Go w centralnym punkcie naszego umysłu i serca. Znam wiele przypadków, kiedy ludzie poprzez praktykę medytacji o. Johna Maina z czasem zaczynali „patrzeć” oczyma Chrystusa swoje życie i krzywdy im wyrządzone i przebaczyć w duchu Jego prośby: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". Takie zrozumienie ludzkiej kondycji potrzebuje szerokiej perspektywy patrzenia na świat i ludzi z wielkim współczuciem, a to jest możliwe tylko wtedy, gdy nasze serce upodobnia się do serca Jezusa.
Kiedy medytujemy „przyoblekamy” się w Chrystusa. My, którzy jesteśmy ochrzczeni w Jego śmierci i zmartwychwstaniu zaczynamy posiadać Jego umysł i serce. Stajemy się powoli „in Christo”, Chrystusami dla świata i żyjemy z wolnością, która czyni nas w pełni otwartymi na ludzi i Boga.
Sposób na to jest i trudny i prosty jednocześnie. Medytacja, tak jak jej nauczał o. John Main prowadzi do odkrycia, że Bóg nie potrzebuje naszego myślenia. Bóg nie potrzebuje naszej inteligencji. Boża Mądrość i łaska są dostępne, gdy nauczymy się rezygnować z naszej tzw. mądrości. Regularna medytacja doprowadzi nas do wsłuchania w serce Jezusa. To nam pomoże objąć miłością i współczuciem wszystko, co nas otacza, nawet naszych nieprzyjaciół, na podobieństwo naszego Mistrza i Nauczyciela.
Przypomnijmy więc na zakończenie, że o. John Main opisuje medytację jako zupełny spokój ciała i ducha. Sposobem osiągnięcia spokoju ciała jest nieruchome siedzenie w pozycji zrelaksowanej, ale i w czujności. Sposób siedzenia jest ważny – musimy siedzieć z wyprostowanym kręgosłupem. Utrzymaniu takiej postawy pomaga głębokie osadzenie kości kulszowych w oparciu krzesła. Jeśli siedzisz na stołeczku modlitewnym lub na poduszce pochyl się do przodu i przenieś ciężar całego tułowia na przednią krawędzi kości biodrowej i wyprostuj tułów. Utrzymując w pionie klatkę piersiową, należy lekko pochylić głowę w dół do pozycji medytacyjnej.
Droga do spokoju umysłu to dwa razy dziennie po 20-30 minut wsłuchiwanie się w brzmienie nieustannie w głębi nas powtarzanej mantry, którą zalecił nam o. John Main. Jest nią aramejskie słowo Maranatha.
Przyjdź, Panie! Przyjdź, Panie Jezu!
fot.wccm.pl