Czytanie na dziś: czytaj dalej
Frans De Ridder CICM Konferencje

FRANS DE RIDDER CICM

 

Ojciec Frans De Ridder  jest misjonarzem zgromadzenia Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny (CICM). Pracowal 15 lat na Tajwanie a od roku 1981 w Singapurze. Tam angażował się  w nauczanie w ramach  Poradnictwa Małżeńskiego i programy wychowania seksualnego młodzieży w ruchu Catholics for Choice. Ojciec Frans regularnie podróżuje po Azji i prowadzi rekolekcje dla księży, sióstr zakonnych i osób świeckich. Od 1994 r. jest zaangażowany w ruch Chińskiego Apostolatu (China Apostolate). Od 2010 przebywa na Tajwanie jako lokalny zwierzchnik misji Zgromadzenia Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. W niniejszym cyklu "Życie w miłości" ojciec Frans opisuje w prosty sposób owoce Medytacji Chrześcijańskiej, których doświadczył w życiu kapłańskim. (Tłum. Maria Obojska, Copyright wccm.pl) 

Medytacja i chrześcijańskie życie cz.I

 

Przemówienie do osób prowadzących grupy medytacji chrześcijańskiej. Singapur, 2.08.2009

Po pierwsze witam wszystkich serdecznie dzisiejszego popołudnia. Bardzo się cieszę, że tu jesteście. Wasza obecność pokazuje cichą rewolucję w Kościele, pokazuje, że w Singapurze są ludzie gotowi dwa razy dziennie poświęcać 20-30 minut swojego czasu na ciszę. Cicha rewolucja. Myślę, że tylko ona może zmienić nasz świat. Nic nie zmieni naszego świata, jeśli nie nauczymy się żyć w Bożej miłości: „Zatrzymajcie się, a we mnie uznajcie Boga”.

Zacznę od pewnej anegdoty. Jakieś 10 dni temu miałem sen, a w śnie tym pojawiło się imię Klaudiusz. Próbowałem przypomnieć sobie, gdzie spotkałem jakiegoś Klaudiusza. Klaudiusz –imię to cały czas powracało we śnie…Wczoraj odprawiałem mszę w więzieniu. Było tam siedmiu więźniów. Przedstawili mi się i okazało się, że między nimi byli Nelson i Klaudiusz. Klaudiusz! Mężczyzna z Kenii, który znalazł się w singapurskim więzieniu. Pewnie zastanawiacie się, czemu wam to opowiadam. Otóż, więźniowie przed mszą mogą się wyspowiadać, tak też zrobił Klaudiusz. Przypomniało mi się wtedy, że chyba widziałem już go dwa miesiące wcześniej w tej samej grupie. Pierwsze, co powiedział Klaudiusz, to:

- Ojcze, muszę Ojcu podziękować.

- Za co? – zapytałem.

- Za pokute, którą Ojciec mi ostatnio zadał.

- Jaką zadałem ci pokutę?

- Powiedział mi Ojciec, żebym odmawiał bardzo prosta mantrę: „Żyj w Bożej miłości”. Ojcze, to zmieniło moje życie! Codziennie, przynajmniej dwa razy, siadam w ciszy, wyprostowany, zamykam oczy, relaksuję się i powtarzam prostą mantrę: ‘Żyj w Bożej miłości”. Ojcze, teraz jestem w raju, nie w więzieniu’. Ściany i kraty nie mają już znaczenia. Nauczyłem się żyć w Bogu. Oczywiście czasem bywa trudno. Chodzi o dynamikę grupy w więzieniu, o tych wszystkich ludzi z problemami. Jednak w momencie, gdy ogarnia mnie złość, wycofuje się i w ciszy odmawiam moją mantrę. Dzięki temu mogę sobie poradzić z każdym problemem. To nie do wiary, jak ta prosta mantra zmieniła moje życie. Jeszcze dwa lata muszę spędzić w więzieniu, ponad 700 dni. Ale to już nie ma znaczenia.. Kraty, ściany i strażnicy nie maja kompletnie żadnego znaczenia. Tylko Bóg się liczy. Życie w Bogu. To mi wystarcza”. Ten prosty człowiek pouczył mnie i wzmocnił moją świadomość tego, co ważne w chrześcijaństwie: tak jak Chrystus, powinniśmy żyć w Bogu. Bóg jest naszą rzeczywistością. Dla zbyt wielu ludzi chrześcijaństwo jest doktryna, lekcją katechizmu, teorią. Ale dla Klaudiusza, i mam nadzieje dla coraz większej liczby z nas, chrześcijaństwo, nasza wiara, jest życiem w Bożej miłości, życiem przenikniętym Boską obecnością.

Wielu ludzi skarży się, że nie potrafią się modlić albo że ich modlitwy są bezcelowe. I to rzeczywiście jest coś ważnego. Czy modlitwa musi mieć cel? Dla zbyt wielu ludzi modlitwa, to proszenie Boga o rzeczy. Często słyszę, że powinniśmy „zdobyć” niebo, przekonać Boga, powtarzać wciąż te same prośby, aż On ulegnie, aż nadejdzie nasze królestwo, nie Królestwo Boże.

Moim zdaniem, modlitwa to główny wyznacznik naszego związku z Bogiem. Gdy spotykamy się z naszymi najlepszymi przyjaciółmi, czujemy się dobrze, rozmawiamy o wielu rzeczach, ale tak naprawdę nie chodzi o temat rozmowy, tylko o dobre samopoczucie w obecności drugiej osoby. Dla zbyt wielu ludzi Bóg staje się rywalem albo kimś, kogo trzeba przekonywać do naszych planów, może nawet w razie potrzeby przekupywać, aby dał nam to, czego chcemy. Ale Bóg taki nie jest. Bóg nie jest rywalem. Bóg chce nam dać siebie i nic innego nigdy nie zaspokoi głodu naszych dusz. Tylko życie w Bogu, cieszenie się Bogiem.

W ubiegły weekend spotkałem się z kilkoma parami w ramach Marriage Encounter. Gdy zadałem pytanie, czy cieszą się Bogiem i swoją wiara, na wielu twarzach odmalowało się zdziwienie! Dla wielu ludzi wiara jest raczej obowiązkiem i ciężarem, niż radością. Tworzenie związku z Bogiem i radość z Bożej obecności, to najważniejsze elementy naszej medytacji. Życie w Boskiej obecności. Jak powiedział Św. Paweł - Bóg jest rzeczywistością. W modlitwie nie chodzi o nas, chodzi o Boga. Im bardziej zagłębimy się w Niego, tym bardziej zmieni się nasze życie. Stopniowo zmienią się nasze upodobania, nasz głód. Nauczymy się żyć w miłości. Czy modlitwa jest trudna? A może łatwa? Zależy. Najważniejsze, żebyśmy stworzyli czas dla Boga.

Przyjrzymy się słowom „znaleźć” i „stworzyć”. Od 45 lat jestem księdzem i jakże często słyszałem: „Ojcze, nie mogę znaleźć czasu dla Boga!”. Czas jest twój! Stwórz czas dla Boga. Im więcej czasu dla Niego stworzysz, tym więcej czasu stworzy On dla Ciebie. Nie wiń Boga. Bóg jest zawsze obecny. Zauważ Jego obecność. Naucz się w Nim żyć. Pokornie obcuj z Bogiem swoim, jak powiedział prorok Micheasz. Czy to łatwe? Niełatwe, ale bardzo proste. To musi być proste. Zawsze powtarzam, że jeśli nie potrafiłaby tego moja mama, czy moja babcia, to Bóg byłby bardzo niespra-wiedliwy. Wtedy wykluczałby 99% ludzkości. Jeśli potrzeba by było doktoratu czy nawet magisterium z teologii, żeby medytować i cieszyć się Bogiem, wtedy byłby On niesprawiedliwy. Ilu z Was ma doktorat z teologii? Ja nie mam. Ale każdy z nas ma przywilej życia w Bożej obecności i czerpania z niej radości. To bardzo proste. Po pierwsze, trzeba stworzyć czas. Stworzyć. Jeśli nadamy Bogu ten priorytet i stworzymy dla niego czas, wtedy wiele innych rzeczy w naszym życiu znajdzie się na właściwy miejscu. Zatem stwórzcie czas dla Boga! Nie muszę chyba tego powtarzać, wiecie doskonale z własnego doświadczenia, że potrzebna jest dyscyplina.

Zacząłem medytować, gdy przebywałem na Filipinach. Natknąłem się tam w pewnej księgarni na książkę Johna Maina. Początkowo po jej przeczytaniu nie byłem zbyt przekonany do idei medytowania dwa razy dziennie. Oczywiście, jako ksiądz i misjonarz uczyłem się medytować każdego dnia. Rano, aby móc przetrawić tekst Biblii, aby się z nim zmierzyć, potrafić go zrozumieć i odkryć w nim coś nowego. Zatem zmierzałem już w pożądanym kierunku, ale nigdy przedtem nie medytowałem dwa razy dziennie – tylko rano. Pomyślałem sobie: „Mój Boże, dwa razy dziennie! Jestem przecież taki zajęty!”. Rzeczywiście byłem bardzo zajęty, ale postanowiłem spróbować i od tamtej pory zawsze medytuję dwa razy dziennie – rano i, niezależnie od tego, jak jest późno, także w nocy.

Wielu ludzi mówi mi, że nie mogą poświęcić swojego czasu dwa razy dziennie, odpowiadam im: 

- Nie oszukuj się!

- Ale Ojcze, Bóg przecież zrozumie, że jestem tak zmęczony, że nie mogę medytować wieczorem.

- Bóg rozumie wszystko, dla niego to żaden problem. Ale TY oszukujesz samego siebie. Bóg nie ma problemów.

Gdy medytujemy i żyjemy w Bogu, osiągamy równowagę w życiu. Bóg stworzył nas jako połączenie serca, umysłu, duszy i ciała. Nasze dusze odczuwają głód, być może większy niż nasze ciała. Czy zaspakajamy duchowy głód Boga w naszym życiu? Zatem stwórzcie czas. Nie oszukujcie samych siebie. Dyscyplina. Stwarzanie czasu. Dyscyplina stwarzania czasu dla Boga.

A oto drugi element dyscypliny: nie ważne ile dręczy cię myśli, ile zmartwień i jak bardzo jesteś zajęty – zapomnij o tym. Porzuć te myśli. Tego właśnie uczą nas różne teksty biblijne. Pan mówi: „Jeśli ktoś chce pójść za mną, niech się wyprze siebie”. Nie chodzi tu o zaprzeczanie swojemu prawdziwemu ja, tylko o porzuceniu ego, fałszywego ja, które wydaje się nam być niezbędnie potrzebne. Jednak wcale nie potrzebujemy najbardziej tego, co nam się wydaje. Czego naprawdę najbardziej potrzebujemy to Boga.  Święta Teresa z Avila, żyjąca w XVI wieku karmelitanka powiedziała, że  temu, kto to ma Boga, temu nie brakuje niczego. Zatem dyscyplina polega na tym, aby zapomnieć wszystkie swoje myśli, problemy, obawy, kompleksy, grzechy z przeszłości. Zapomnieć wszystkie pilne sprawy do załatwienia. To dla bardzo wielu z nas bardzo trudne. Zapomnieć i zniknąć dla ja i wszystkiego, czego potrzebujemy. „porzuć swoje ja” – mówią John Main i Laurencje Freeman.  Porzuć fałszywe ja – ego - zostaw je! I wtedy stopniowo pojawi się miejsce dla Boga.

asePozostaje jeszcze siła mantry. Siła jednego, prostego słowa lub zdania, które powtarzamy niezależnie od tego, ile razy coś nas rozproszy. Nieważne ile ważnych spraw mamy na głowie, zapomnijmy o nich powtarzając mantrę: Maranatha. Przyjdź Panie, przyjdź!. To jest dyscyplina. Do dyscypliny należy także znalezienie miejsca, w którym nic nas nie będzie rozpraszać. Siedzenie przed telewizorem podczas medytacji nie jest najlepszym pomysłem. Idź do sypialni, do jakiegoś cichego miejsca. Usiądź. Bądź. Bądź w Bożej obecności. W miejscu, gdzie nic cię nie będzie rozpraszać. Usiądź, wyprostuj plecy. To nie takie proste. W razie potrzeby, możesz usiąść na krześle. Albo na podłodze, jeśli jesteś młody i Twoje kości nie mają nic przeciwko siedzeniu na podłodze albo na poduszce. Chociaż nie jest to najważniejsze. Próbuj utrzymać prostą postawę. W naszym ciele jest jakaś wielka mądrość, która pomaga nam skupić się na jedynej koniecznej rzeczy: na Bogu.

 

 

fot. wccm.pl

Print Friendly and PDF