Czytanie na dziś: czytaj dalej
Jan Paweł Konobrodzki OSB Konferencje

Jan Paweł Konobrodzki OSB 


Jan Paweł Konobrodzki OSB (1960 -2016), benedyktyn tyniecki. Ukończył Podyplomowe Studium Retoryki na Uniwersytecie Jagiellońskim i Papieskiej Akademii Teologicznej. Prowadził Rekolekcje z Postem według Św. Hildegardy, Warsztaty Relaksacyjne i Antydepresyjne oraz Tynieckie Spotkania Medytacyjne. Człowiek wielkiego serca. Poszukując tego, co wspólne w dwóch najstarszych tradycjach duchowych życia monastycznego: benedyktyńskiego i buddyjskiego, ponad rok spędził w Tybecie i Nepalu (2013/2014). Owocem tego pobytu jest film "Krzyż i Dharma". Ojciec Jan Paweł był duchowym opiekunem krakowskich grup WCCM.

Pytania do o. Jana Pawła

Dziwne, że ludzie nie widzą tego, co mają pod nosem.

Rozmowa z O. Janem Pawłem Konobrodzkim OSB, prowadzącym Tynieckie Spotkania Medytacyjne, w ramach spotkań z benedyktynami w Onet.pl


Czy medytacja jest modlitwą, czy modlitwa medytacją? Czy należy to rozróżniać?

o. Jan Paweł Konobrodzki: Dzisiaj medytacja i kontemplacja są zamiennie używane. Są trzy elementy: modlitwa, kontemplacja i medytacja. Są stopnie poznawania wchodzenia w spotkanie, bo o spotkanie tu chodzi. Kontemplujemy coś, czyli przyglądamy się czemuś – zamiennie: medytujemy nad czymś. Stajemy się uważni, świadomi w chwili obecnej, przytomni. W takim stanie próbujemy „oglądać”; próbujemy nawiązać kontakt, wniknąć w to. Ostatecznie medytacja pozwala trwać w tym spotkaniu. Te 3 stany mogą występować naraz; jak mówimy w zachwycie, świadomi: „Boże! Dobrze, że jesteś”.

Jaka jest różnica między medytacją chrześcijańską a buddyjską?

To zależy, kto medytuje. Jeżeli ja wierzę w Chrystusa, to moja medytacja jest chrześcijańska. Kto wychował się w tradycji buddyzmu, medytuje według swojej tradycji.

Dlaczego katolicy obawiają się medytacji? Czy jest ona traktowana jako grzech?

Za mało o niej wiedzą. Początki chrześcijaństwa to głównie medytacja. „Medytować” znaczyło dla pierwszych chrześcijan i mnichów pustelników powtarzać słowa psalmów i Pisma Świętego. Ich ogromne doświadczenie medytacyjne było na porządku dziennym. W XX i XXI w. temat zaniknął z tytułu racjonalizowania wszystkiego, preferowania metod naukowych, czyli wyłącznie rozumowych. A medytacja wyłącza poczucie rzeczywistości, znaczne głębiej niż w pojmowaniu rozumem. Obecnie jest wielkie zainteresowanie medytacją i nie dziwię się, że Polacy sięgają do mistrzów tego doświadczenia.

A jak medytowali wielcy mistycy? Czy mieli jakiś swój własny sposób?

Mistycy dochodzili do wizji czy spotkań dzięki bożej łasce, ale i ich ascezie – czyli umiejętności radzenia sobie i z myślami, i popędami, i tym, co z zewnątrz człowieka pochodzi. Obserwacja własnego życia, odkrywanie w nim mądrości prowadzi do spotkania stwórcy. To jest ich doświadczenie, które ciężko przełożyć na jakikolwiek język. To tak, jak próbować opowiedzieć o doświadczeniu miłości czy przyjaźni. Mistycy sami nie potrafili wyrazić w pojęciach własnej kultury tego doświadczenia. Podobnie przekaz kogoś, kto o tym opowiadał, spłycał sprawę, więc każdy opis mistyczny wymaga rezerwy i powściągliwości.

Jaki jest wspólny wątek w buddyzmie i chrześcijaństwie?

Wspólny wątek, czyli doświadczenie mistyczne – to właśnie cel. Chodzi o głębokie doświadczenie istnienia w pełni. W tym doświadczeniu, niezależnie od przynależności religijnej, dotykam najgłębszych pokładów własnego istnienia. Podczas tego doświadczenia wszelkie pojęcia i wyobrażenia rozumienia siebie, świata i Boga u mistyków wydają się bardzo podobne. Pojęcia opisujące to doświadczenie są niewystarczające. To czego doświadczają, jest wspólne.

Jestem chrześcijanką, a używam podczas swojej medytacji technik oddychania zapożyczonych z buddyzmu – czy to ze sobą w jakiś sposób koliduje?

Oddech jest podstawą życia, podobnie jak ruch ciała. Nie da się go wyeliminować. Jeśli uczymy się głębokiego oddychania, to dopatrywanie się złej ideologii w tym jest próbą tworzenia teorii spiskowej.

Czy istnieje jakaś słuszna, typowa metoda medytacji w Kościele katolickim lub buddyzmie?

Ta, która prowadzi do spotkania z Tym, który o sobie powiedział „Jam jest i nie ma innego”. Buddyzm powie o sile wyższej od człowieka. Słowo siła nie wyraża jednak wszystkiego, co ta osoba chciałaby wyrazić.

Mówią, że buddyzm daje możliwość rozwoju i przejścia już za życia na wyższy, lepszy poziom świadomości. A chrześcijaństwo to konieczność akceptacji swoich grzechów, czyli słabości do końca życia; życia w przeświadczeniu, iż jesteśmy i będziemy grzesznikami przez całe życie. Czy to nie jest demotywujące?

Chrystus przekroczył wszelkie granice ograniczające ludzkie możliwości: „Jam zwyciężył świat”. Jeżeli pokonamy we własnym umyśle ograniczenia, to osiągając wiarę Chrystusa, stajemy się z Nim nieograniczeni i nieśmiertelni. Nie jesteśmy więc skazani na gnicie we własnej grzeszności.

Jak głęboko można sięgnąć, medytując?

Tu nie ma ograniczeń. Polecam przeczytanie mistyków, którzy i tak nie są w stanie wytłumaczyć pojęciami wszystkiego, czego doświadczyli.

Na czym polega medytacja ignacjańska?

Warto spytać jezuitów i spróbować tej bardzo trudnej medytacji. Bazuje ona na wielkiej ascezie, jest wielkim wyzwaniem.

Jaki istnieje sposób medytacji w opactwie w Tyńcu? Benedyktyni mają swoją metodę?

Prowadzimy rozważanie głównie biblijne, tematyczne.

Co robić w przypadku, kiedy ciężko jest się skupić i myśli uciekają od medytacji? Kiedy, chcąc medytować, myślimy o wszystkim na raz: pracy, tym, co jest do zrobienia, tym, co będzie jutro? Jest jakiś sposób na to, żeby się wyciszyć?

Wchodzić w chwilę obecną, czyli obserwować, co się dzieje; tak wokół mnie, jak i we mnie. Samo obserwowanie jest już skupieniem uwagi. Ostatecznie, kiedy dostrzeżemy maksymalnie jak najwięcej tego, co się w nas dzieje, możemy się skupić na śledzeniu własnego oddechu. Samo obserwowanie rozproszeń jest już skupianiem się.

Ojcze, czy ćwiczenie jogi, to znaczy pod obecność osób ją uczących, niesie za sobą niebezpieczeństwo utraty woli, swojej wiary?

Nie. Jeżeli nie ma problemów z własną osobowością, to jest z poczuciem własnej wartości, i jeśli jestem świadomy tego, co robię, to nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo utraty wiary. O ile się świadomie jej nie wyrzeknę.

Czy w Polsce sekty nie wykorzystują tego typu zajęć (joga) do „namawiania” na swoją stronę, kierowania nie tylko ciałem…?

Nawet kurs języka angielskiego może służyć do werbowani do sekt. Wszędzie jest potrzebna ostrożność.

Czy skuteczna medytacja ma jakieś ograniczenia? Musi trwać określony czas, aby przyniosła rezultaty?

Europejczycy chcą bardzo szybko osiągnąć rezultaty. Medytuj, a sam zobaczysz swoje owoce.

W takim razie co jest złego w uprawianiu jogi jako aktywności fizycznej; skoro oddech jest podstawą życia, to ruch jest podstawą zdrowia człowieka?

Jeżeli eliminuje coś z mojej osobowości (to, co ją konstytuuje) i wypieram to, co było dobre, to jakoś okaleczam swoją osobowość. Mam być w sobie 1 – tzn. „monahos”, zwarty. Inne stany to stany chorobowe, np. schizofrenia, paranoja.

Czy to prawda, że celem medytacji jest m.in. przezwyciężenie strachu przed śmiercią?

Św. Benedykt powiedział w „Regule do mnichów” – „Śmierć nadchodzącą ciągle mieć przed oczyma” i „Przebywaj w Jego obecności”. On już pokonał śmierć.

Jakie korzyści może dać medytacja?

Głębszy spokój, pogodę ducha, radość życia,, większą przenikliwość, opanowanie, ostrożność, większą intuicję, skuteczniejszą aktywność i uśmiech na twarzy. Już nie mówiąc o porządnej pracy.

A nie boicie się, że Was – „praktykujących” zen – pogonią, mimo przymiotnika „chrześcijańska”? Ostatecznie: każdy, kto siedział na poduszce wie, że spotyka własny umysł, nie coś innego.

Chrześcijanie poznają swoja godność – kazanie papieża Leona Wielkiego na Boże Narodzenie. Umysł, wnętrze i serce są do poznawania przez całe życie, a przez nie: ich Stwórcę. Cóż może być piękniejszego od poczucia godności królewskiego dziecka, stwórcy wszechświata, który też doświadczył ludzkiego ciała.

 

Źródło

Print Friendly and PDF