Czytanie na dziś: czytaj dalej
Laurence Freeman OSB Konferencje

LAURENCE FREEMAN OSB 

 

Ojciec Laurence Freeman urodził się w Londynie. Uczęszczał do szkoły benedyktyńskiej. Stopień magistra literatury angielskiej zdobył w New College w Oksfordzie. Pracował w ONZ, bankowości i jako dziennikarz, aby ostatecznie wstąpić do klasztoru benedyktynów opactwa Ealing. Czytaj dalej tutaj.

 

 

Drobne akty życzliwości

 

Kiedyś zapytano o. Maina „Jak w najlepszy sposób przygotować się do medytacji?” Udzielił odpowiedzi, która wtedy mnie zaskoczyła. Oczekiwałem, że powie: „Najlepszym sposobem jest przeczytać fragment Pisma Św., posłuchać muzyki kontemplacyjnej, przygotować się poprzez ćwiczenia rozluźniające ciało.”, albo jak często powtarzał: „Cisza jest najlepszym przygotowaniem do medytacji”. Tym razem jednak, powiedział: „Najlepszym sposobem przygotowania do medytacji są drobne akty życzliwości.” Drobne akty życzliwości – nie wymaga to, jak sądzę, zbyt wielu wyjaśnień. Życie pełne jest sytuacji, które są okazją, aby okazać sobie sympatię, troskę, życzliwość, uprzejmość, aby wyjść odrobinę w stronę drugiego człowieka, okazując, że go szanujesz i że zależy ci na nim, szczególnie wtedy kiedy widzisz, że jest w potrzebie, gdy czuje się samotny lub przygnębiony, gdy czuje się przegrany. Może dzięki okazanej życzliwości odkryje, jest posiada wartość w twoich oczach – taki drobny akt życzliwości, sam w sobie jest dzieleniem się prawdziwą obecnością.

 

Drobne akty życzliwości są dla nas dostępne, jako praktyka duchowa, stale, więc idąc za wskazówką o. Johna nieustannie możesz przygotowywać się do kolejnej medytacji, wciąż pamiętając, że ostateczna Obecność jest celem twojego życia. Sądzę, że jeśli tego nie zrozumiemy, wówczas nasze Jej doświadczenie w czasie mszy, przed tabernakulum, czy też w naszym sercu okaże się niedostateczne. Sposób, w jaki wspólnie dzielimy życiową przestrzeń, razem pracujemy, a nawet wtedy, gdy odpowiadamy na prośbę nieznajomego na ulicy o wskazanie drogi, te drobne akty życzliwości mogą zmienić czyjąś decyzję, mogą pomóc porzucić smutek lub wyjść z chwilowej depresji. W stresujących warunkach współczesnego, pędzącego na oślep życia, łatwo jest we wzajemnych kontaktach zagubić uprzejmość. Nie mamy czasu na jej okazywanie i aby dostrzec takie okazje, musimy rzeczywiście zaangażować się, musimy być uważnymi. 

 

Dobrym sposobem, by to zrozumieć jest przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie. W tamtych czasach, gdy opowiadał ją Jezus, była to opowieść bardzo kontrowersyjna, ponieważ jej pozytywny bohater Samarytanin, pomógł Żydowi. Te dwie grupy nie żyły ze sobą w dobrych stosunkach, można nawet powiedzieć, że wprost się nienawidziły. Nazywali siebie wzajemnie zdrajcami, oskarżali o złamanie Przymierza.

 

„Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał.” (Łk 10, 30-35)  

 

Ojcowie Kościoła podali piękne objaśnienie tej przypowieści. W ich interpretacji człowiek napadnięty przez zbójców to Adam, to my, cały rodzaj ludzki. Miłosierny Samarytanin to sam Jezus. Jerozolima, skąd podróżował człowiek to raj, z którego wyszliśmy, aby odbyć naszą pielgrzymkę życia, a Jerycho, do którego on szedł, oznacza nasz świat. W zbójcach Ojcowie dostrzegli negtywne namiętności, czy też wrogie nam siły życia, wszystko to, co się nam w nim nie udaje. Kapłan symbolizował prawo, lewita – proroków. Rany zadane człowiekowi napadniętemu przez zbójców są ranami grzechu. Osioł na którym Samarytanin złożył ciało rannego jest ciałem Chrystusa. Gospoda, do której go zabrał to Kościół, a gospodarz to głowa Kościoła. Wreszcie obietnica Miłosiernego Samarytanina, że powróci w drodze do domu, oznacza obietnicę powtórnego przyjścia Chrystusa.

 

W tej interpretacji to przejmująca historia zbawienia, od Księgi Rodzaju po Apokalipsę. Nie wolno nam jednak zapominać, że w jej centrum znajduje się wydarzenie z życia codziennego. Ten człowiek idzie drogą i widzi leżącego na niej rannego, swego bliźniego, który potrzebuje pomocy. Widząc go, przerywa swoje codzienne życie dla drobnego, a raczej tutaj, wielkiego aktu życzliwości i miłosierdzia.

 

Jego czyn nie miał nic wspólnego z perfekcjonizmem. To odpowiedź w chwili obecnej, z głębi doświadczenia miłości i pokoju, które odnajdujemy w naszych własnych sercach. Nie chodzi o to, by czekać na to, aż będę lepszym niż jestem, lecz działać teraz, będąc tym, kim jestem. Thomas Merton powiedział, że spędził wiele czasu rozmyślając na temat świętości i doszedł do wniosku, że: „Być świętym oznacza dla mnie być sobą. Dlatego problem świętości i zbawienia jest w rzeczywistości kwestią poznania, kim jestem i odkrycia mojego prawdziwego "ja"”. W ten sposób, duchowość zmusza nas do spojrzenia raz jeszcze na świat, w którym dokonujemy podziału na my i oni. Życie chrześcijańskie, jeśli jest praktykowane w poczuciu pełni i życzliwości, a nie w dążeniu do nienaganności i perfekcjonizmu, staje się katalizatorem przyjaźni, jedności, współpracy i usuwania barier międzyludzkich.

 

Drobne akty życzliwości i nasza codzienna medytacja to zasadnicze aspekty i części budowania chrześcijańskiego życia.

 

 

 

fot. internet

Print Friendly and PDF