Czytanie na dziś: czytaj dalej
Kim Nataraja Konferencje

KIM NATARAJA

Kim Nataraja urodziła się w Holandii. Od 1960 roku mieszka w Londynie wraz z mężem i dwójką dzieci. Jest emerytowanym wykładowcą języków nowożytnych. Od 1999 roku kieruje Szkołą Medytacji Chrześcijańskiej w ramach której prowadzi wykłady z cyklu Chrześcijańskie korzenie mistycyzmu. Kim jest benedyktyńskim oblatem WCCM, dyrektorką Szkoły Medytacji i członkiem założycielem towarzystwa Bede Griffiths Sangha. Aktywnie wspomaga prace WCCM na polu dialogu międzyreligijnego. 

Jedność z Bogiem

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komplementarną i zasadniczą równowagę dwóch stron natury wspaniale przedstawia symbol taoistyczny Yin i Yang. Yin jest ziemią – materią – żeńską składową procesu ewolucji, podczas gdy Yang jest niebem – duchem - jego składową męską. Dla kontrastu w mojej książce ego związane jest z materią, elementem męskim, podczas gdy jaźń jest duchowa, żeńska. To przełożenie ma na celu wydobycie ważności obu aspektów stworzenia. W tym ujęciu każde z nich jest równo ważne pozostając w całkowitej harmonii z drugim, każde zawiera ziarno drugiego. Człowiek jawi się jako ogniwo łączące oba te elementy, materialny i duchowy i musimy nauczyć się przywracać naturalną im równowagę.

 

To podkreślenie równowagi znajdujemy wyraźnie w Ewangelii św. Tomasza: Spytali Go: "Jeśli staniemy się małymi, wejdziemy do królestwa?" Odrzekł im Jezus: "Wejdziecie, jeśli macie zwyczaj czynić dwa jednością i stronę wewnętrzną czynić tak, jak stronę zewnętrzną, a stronę zewnętrzną tak, jak wewnętrzną, stronę górną jak stronę dolną, i jeśli macie zwyczaj czynić to, co męskie i żeńskie jednością, aby to, co jest męskie nie było męskim, a to, co jest żeńskie nie było żeńskim [....]- wtedy wejdziecie do królestwa" (akapit 22). Owe „czynienie dwóch jednością”, materialnego i duchowego, zjednoczenie ego i jaźni, było inspiracją i motywem przewodnim tej książki. Trzeba pozwolić naszemu boskiemu wnętrzu, jaźni, przeniknąć naszą zewnętrzną naturę, ego, tak by nasze zachowanie kierowane było nimi obydwoma. W ten sposób ubóstwiamy nas całych, otwierając to, co jest „stroną dolną”, materialną, na działanie Ducha, Światła, „strony górnej”.

 

Pierwsi Ojcowie Kościoła nie mieli najmniejszych wątpliwości, że jedność z Bogiem jest możliwa do osiągnięcia dla każdego człowieka. I tak Grzegorz z Nysy twierdził: „Bóg jest życiem wszystkich wolnych istot. Jest ich zbawieniem, tych co wierzą i nie wierzą, sprawiedliwych i niesprawiedliwych, wiernych i niewiernych, tych wolnych od pożądań i tych przez nie zniewolonych, zakonników i żyjących w świecie, wyuczonych i prostaczków, zdrowych i chorych, młodych i starych. Jest On niczym wylewające się światło promieni słońca, czy zmiana pogody, takie same dla każdego człowieka”. Powód dlaczego tak się dzieje, znajdujemy w ich teologii. Już greccy filozofowie, szczególnie Platon, byli pierwszymi myślicielami, którzy postulowali, że jest w nas coś wspólnego z Bóstwem. Nazywali to nous, czystą intuitywną inteligencją w przeciwieństwie do inteligencji racjonalnej. Posiadanie czegoś z Boskości stało się szeroko rozpowszechnioną ideą opartą na twierdzeniu: tylko takie samo może poznać siebie samego. Potwierdza to codzienne doświadczenie. Wiemy, że aby zaistniał związek musi być coś z podobieństwa: dwie osoby mogą wejść w komunię duszy i umysłu, gdy łączy je coś zasadniczo podobnego.

 

Inny Ojciec Kościoła, Klement z Aleksandrii, widział nous jako wyraz tego, co w Księdze Rodzaju określone jest „obrazem Boga”. Idąc śladem tej myśli Orygenes, Ojcowie kapadoccy, Ewargiusz z Pontu a potem Mistrz Eckhart wszyscy uważali „obraz Boga” jako odwieczny i istotowo pochodzący od Boga. Najlepiej oddaje tę myśl kosmologia Orygenesa. I tak na początku bytu byliśmy w jedności z Bogiem jako czysta intuitywna świadomość, najwyższy z możliwych stanów świadomości. Wtedy nastąpił wybór oddzielenia się od tej czystej formy bytu, opisany aktem nieposłuszeństwa wobec Boga. Orygenes nazwał ten stan nasyconym. W jego teologii jedynym, który tego nie uczynił był Chrystus, który zawsze pozostał w jedności z Bogiem. Akt odwrócenia się od Boga równał się naszemu ucieleśnieniu. Wybór był wyborem wolnym z jego wszystkimi konsekwencjami: spadliśmy z poziomu najwyższej świadomości na jej stan niższy. To wydarzenie nazywane jest w ikonografii chrześcijańskiej jako upadek pierwszych rodziców. A jednak Bóg dał nam wszystko czego nam było potrzeba: ciało, duszę – siedlisko emocji – i naturalne środowisko. A w najwyższej części naszej duszy zagnieździł pierwotne ogniowo łączące nas z Nim, nous, naszego ducha.

 

Ani Orygenes ani Mistrz Eckhart nie patrzyli na stworzenie jako karę za sprzeciw Bogu, ale jako wychowawczy akt Bożego miłosierdzia. Sens i cel życia jawią się zatem jako poznanie prawd naszej egzystencji i w tym poznaniu odnalezienie drogi powrotu do Boga, powrotu do domu. Służy temu nie tylko nous, nasza wewnętrzna latarnia morska Boga, ale też potrzeby survivalu dane nam dla przetrwania w materialnym świecie. Jednakże zejście na ten gęstszy, materialny poziom rzeczywistości i świadomości sprawiło, że zapomnieliśmy kim kiedyś naprawdę byliśmy. Jak podaje Ewangelia św. Tomasza wszyscy jesteśmy pijani, wszyscy jesteśmy ślepi w naszych sercach. Jeżeli po czasie pozwolimy wewnętrznemu aniołowi stróżowi, jaźni, przypomnieć nam o naszej prawdziwej naturze, wówczas stajemy się zdolni do powrotu do domu poprzez koncentrację naszej uwagi na owej iskierce pierwotnej świadomości. Ten powrót, możliwy dla każdego, jest też wolnym aktem woli.

 

Może na tym zasadza się istota grzechu pierworodnego, na odwróceniu się plecami do naszego pierwotnego pochodzenia i oddanie się materialnemu ego i potrzebom survivalu. Tak też widzi grzech św. Paweł: „Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli” (Rz 8:13). Często interpretowaliśmy te słowa w kontekście seksualności. Ale przecież można na nie popatrzeć z perspektywy różnic między poziomami świadomości. Pod tym kątem „według ciała” to dążenia z poziomu ego, a kontrast, który apostoł kreśli dotyczy tego, co pociąga ego i tego ku czemu lgnie jaźń. [...] Także Jung był przekonany o tym, że możemy doświadczyć rzeczywistości będącej źródłem wszystkich fizycznych i umysłowych form, owego unus mundus (łac. jeden świat). W jego przekonaniu z chwilą urodzin bierzemy w posiadanie tę fundamentalną jednoczącą strukturę.

 

Wszystkie tradycje mądrościowe widzą ten zasadniczy czynnik – niezależnie od określenia jaki mu nadają – jako wspólne miejsce nas i Bóstwa. Wszyscy mówimy o tym „co jest uniwersalną świadomością w centrum każdej istoty ludzkiej z której ona czerpie i do której ludzkość może dotrzeć, jeżeli na serio zapomnimy o naszym małym ego” (Lama Govinda).

 

Koncept uniwersalnej świadomości został początkowo nazwany przez greckich filozofów, poczynając od Heraklita w V w p.n.e, terminem logos.[...] Później nastąpiła zmiana rozumienia i logos stał się pomostem między Stwórcą a stworzeniem. W Ewangelii św. Jana Chrystus był tym, który stał się wcielonym Logosem, Słowem odwiecznym. Dzięki nous w nas możemy wejść w relacje z tym Logosem, pomostem do Boga. Również w Ewangelii św. Tomasza czytamy o zamieszkiwaniu Boga w naszym wnętrzu: Rzekł Jezus: Gdy wasi przywódcy powiedzą wam: to królestwo jest w niebie, wtedy ptaki niebieskie będą pierwsze przed wami. Gdy powiedzą wam, że ono jest w morzu, wtedy ryby będą pierwsze przed wami. Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami. Skoro poznacie samych siebie, wtedy będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca żywego” (akapit 3). Królestwo jest tu określeniem na Obecność Boga, Boską Energię.

 

Medytacja pomaga nam doświadczyć tej życiodajnej siły jako Chrystusa w nas, ożywiając, przemieniając i prowadząc nas do większej otwartości, jedności i wzajemnego współczucia.

 

 

fot. wccm.pl 

 

Print Friendly and PDF