Czytanie na dziś: czytaj dalej
Laurence Freeman OSB Konferencje

LAURENCE FREEMAN OSB 

 

Ojciec Laurence Freeman urodził się w Londynie. Uczęszczał do szkoły benedyktyńskiej. Stopień magistra literatury angielskiej zdobył w New College w Oksfordzie. Pracował w ONZ, bankowości i jako dziennikarz, aby ostatecznie wstąpić do klasztoru benedyktynów opactwa Ealing. Czytaj dalej tutaj.

 

 

Dlaczego tutaj jesteśmy?

 

Chciałbym opowiedzieć o monastycznej tradycji modlitwy doskonałej, o medytacji chrześcijańskiej.

Rozpocznę modlitwą św. Pawła, która zawiera w sobie najgłębszą teologię modlitwy. Słowa św. Pawła bardzo pięknie wyrażają tę teologię w modlitwie skierowanej w szczególności do wspólnoty:

"Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego bierze nazwę wszelki ród na niebie i na ziemi, aby według bogactwa swej chwały sprawił w was przez Ducha swego, by potężnie wzmocnił się wewnętrzny człowiek. Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach; abyście w miłości zakorzenieni i ugruntowani, wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, abyście zostali napełnieni całą Pełnią Boga." (Ef 3, 14-19)

 

Dlaczego tutaj się znaleźliśmy? Jeżeli chcemy żyć nawróceniem, to musimy codziennie powracać do tego prostego pytania. Jeden z Ojców Pustyni zapytany: „Kim jest mnich?”, odpowiedział: „Mnich, to ktoś, kto codziennie zadaje sobie pytanie , kim jest mnich”. Jesteśmy tutaj wszyscy, ponieważ mamy do wykonania pracę zadaną przez Boga - musimy pozwolić, aby ta praca została w nas wykonana. To jest - jak mówi św. Bernard – interes interesów, interes podstawowy, dzieło zasadnicze.

 

Sprawą chrześcijanina, nie mniej niż mnicha, jest otworzenie się na samo centrum naszego bycia, na źródło; nie tylko częściowo, ale totalnie; nie jedynie na jakiś czas, lecz permanentnie. Celem życia mnicha jest osiągnięcie stanu modlitwy nieustannej, niezmąconej uwagi. Osiągnięcie nienaruszonej otwartości na modlitwę Jezusa w naszych sercach - jej proste zjednoczenie z naszą modlitwą. Stan niezmąconej modlitwy jest celem naszego życia, nie tylko jako mnichów, ale szerzej, jako chrześcijan i jako dzieci Bożych.

 

Wezwanie do modlitwy nieustannej jest dzisiaj równie ważne, jak było w IV wieku w Egipcie. Pewne znaczenia bez wątpienia zmieniają się i sposób ich postrzegania jest nowy. Jednak istota, jaką jest modlitwa, jej asceza, a także prostota, muszą pozostać niezmienne; inaczej nie będziemy częścią tradycji. Św. Benedykt bardzo dobrze wiedział, że wezwanie do modlitwy kontemplacyjnej, nieustannej, nie jest wezwaniem abstrakcyjnym. Reguła benedyktyńska nie jest rozprawą naukową o duchowości, czy teologii modlitwy. Dotyczy ona możliwie jak najszybszego i jak najmniej bolesnego dochodzenia do stanu modlitwy nieustannej - do przełomu.

 

swbŚw. Benedykt, podobnie jak Budda, zdaje sobie sprawę, że dochodzimy do tego stanu nie poprzez skrajności, ale drogą środka i rzeczywiście drogą miłości. Sądzę, że to z tego powodu Reguła św. Benedykta jest tak pełna szczegółów dotyczących codziennego życia i opisów codziennych trudności w porzucaniu naszej woli. Porzucanie własnej woli, zaparcie się siebie, przekraczanie ja, przechodzenie ponad zamknięciem w zranieniach, strachu, fantazjach, próżności, gniewie, zazdrości jest pierwszym i istotnie wielokrotnie powtarzającym się, krokiem ku modlitwie nieustannej, naucza nas św. Benedykt. Celem Reguły dotyczącym całego życia chrześcijanina, jest wznieść się ponad emocjonalne kajdany izolacji i więzienia, do stanu zjednoczenia, symbolizowanego poprzez miłość, którą się nawzajem obdarzamy i rzeczywiście realizujemy w stosunku do siebie.

 

Benedykt z całą pewnością widzi klasztor, jako warsztat dla tego najbardziej ludzkiego z interesów, jakim jest modlitwa. Nic nie powinno stać ponad miłością Jezusa i modlitwą, ponieważ w naszych sercach są one tym pierwszym krokiem w zapieraniu się siebie: „Ktokolwiek chce być moim uczniem niech się zaprze samego siebie”. Zarówno Ewangelia, Reguła, jak i cała nasza tradycja mówią bardzo jasno, że jeśli postrzegamy wezwanie do nieustannej modlitwy, jako istotę naszego powołania, nie możemy nigdy stracić z oczu tego pierwszego kroku – zaparcia się siebie.

 

Zawsze też powinniśmy uważać się za początkujących, nigdy za ekspertów. Nie pragnij być nazywanym świętym, dopóki nim nie jesteś. Nie możemy myśleć o sobie, jako o ekspertach, a być może i o innych nie powinniśmy tak sądzić. Pierwszy krok jest zawsze tym, do którego mamy powracać. Dlatego szczególnie w życiu monastycznym, ale i w każdym innym życiu modlitewnym, element powtarzania, rytm, cykl tego, co nieustannie powraca na nowo, jest tak silny. Koło modlitwy, toczy się, i toczy, i toczy, nie bezcelowo i tępo. Tak jak stale obracające się koło porusza samochód czy powóz, tak rytm powtarzania prowadzi nas naprzód.

 

Nieustanna modlitwa oznacza nieustanną pracę i nieustanną zachętę. Przypuszczam, że to, iż daje nam ona zachętę, jakiej potrzebujemy, aby być stale rześkim w naszym powołaniu, świadomym podejmowania ciągle tego samego kroku, jest psychologicznym dynamizmem wspólnoty. Nie sądzę, by podjęcie tej podróży w pełni, na serio i z radością, lecz bez zachęty było w ludzkich możliwościach. Być może jedna osoba na milion mogłaby tego dokonać. Kiedy jesteśmy zjednoczeni, słyszymy wezwanie do nieustannej modlitwy, która przenosi nas ponad nasze ego, jesteśmy otwarci na zachętę, mądrość tradycji oraz miłość i wzajemne wsparcie.

 

 

 

 

fot. wccm.pl 

Print Friendly and PDF