Gdy Jezus wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: „Panie, ratuj, giniemy!” A On im rzekł: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza. A ludzie pytali zdumieni: „Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?” (Mt 8,23-27)
[Dla nas na Ukrainie w czasie protestów na Majdanie w 2013 i 2014] wsparciem […] była nasza praktyka medytacji. Jej waga stała się dla nas tym bardziej jasna, kiedy w głowie roiły się niepokojące myśli, które zajmowały całą uwagę i nie dawały zasnąć. Prawie wszyscy skarżyli się na zaburzenia snu. Jednak w trakcie medytacji, nawet te niepokojące myśli, a nawet obawy, stopniowo ustępowały. Bezruch medytacji stał się dla nas wszystkich osią, na której cały zamęt ulegał jak gdyby zawieszeniu i chociaż choć nadal powracające myśli huśtały naszą świadomość w górę i w dół, to powracanie do mantry pozwalało nam na zejście do nieruchomego punktu spokoju i pustki.
Maria Zacharowa, Albert Zacharow
Znaleźć punkt podparcia