Od czasów św. Teresy z Avilla i św. Jana od Krzyża termonologia modlitwy myślnej ustalona została w dosyć ścisły sposób w ramach dwóch podstawowych kategorii: medytacji i kontemplacji. Medytacja jest aktywnym „sięganiem” ku Bogu za pomocą własnych sił umysłu i woli, podczas gdy kontemplacja jest wyjściem Boga ku człowiekowi poprzez Jego dar miłości i obecności. Na Zachodzie medytacja jest zasadniczo dyskursywna, tzn. przesuwa się w sposób racjonalny od punktu do punktu, od aktu do aktu, angażując pod działaniem łaski zdolności medytującego. Lectio divina, czyli święte czytanie Pisma jest tu typowym przykładem. Składa się ono z czterech faz. Zaczyna lekturą Pisma świętego, po nim następuje refleksja, a następnie pełna uczucia modlitwa do Boga. W końcu cały cykl zostaje uwieńczony kontemplacją, czy też cichym odpocznieniem w Bogu.
Drugi rodzaj medytacji, szczególnie rozpowszechniony na Wschodzie, a obecnie przeżywający swoisty renesans na Zachodzie, jest niedyskursywny. Jest to medytacja kontemplatywna. Gdyby chcieć umieścić ją w schemacie wspomnianych czterech faz lectio divina to znalazłaby się ona gdzieś między finałem trzeciej, a początkiem czwartej. Pukałaby do drzwi kontemplacji. Lub jeszcze dokładniej, jest ona niczym otwieraniem drzwi Jezusowi, który stoi na zewnątrz bramy i czeka na wpuszczenie Go do wewnętrznej izdebki serca (Ap 3,20). Mamy tutaj do czynienia ze szczególną wzajemnością: zarówno Pan, jak i szukający pukają do drzwi i czekają na zaproszenie do wspólnej wieczerzy. Każdy z nich pragnie oddać się drugiemu. Boskim darem miłości jest kontemplacja w rozumieniu Boga dającego się z miłością człowiekowi. Bóg szuka ukochanego bardziej, niż ten szuka Jego. Spotykają się w przybytku Boga – ludzkim duchu. Dla Johna Maina taka kontemplacja pojawia się jako rezultat Medytacji i nie jest zasadniczo różna od tej w medytacji, jako że dla niego medytacja, modlitwa kontemplatywna i kontemplacja to pojęcia zamienne, synonimy tego samego. Takie też jest dawne, monastyczne używanie tych słów.
Chrześcijanin przez całe życie szuka jedności z Chrystusem w wiedzy i miłości. Kontemplacja jest nazwaniem tej rzeczywistości. To nie jest żadne specjalne doświadczenie, ale nowy stan bycia, transformacja, której Bóg dokonuje w nas poprzez dar swojej miłości. Kontemplatyk uświadamia sobie tę miłość najpierw na poziomie ontologicznie odnowionej ludzkości, potem w sposób świadomy nowego „bycia w Chrystusie”. Dar miłości Boga, którym Ten obdarza człowieka, tworzy nową dynamikę całego ludzkiego działania i znajduje swój wyraz w życiu w pełni chrześcijańskim, nie tylko w modlitwie, lecz również w relacjach międzyludzkich i służbie innym. Krótko mówiąc, jest to nowe życie w Chrystusie. Kontemplacja jest spełnieniem się Królestwa Bożego; do końca dojrzałym życiem w łasce Bożej. A owa świadomość i wiedza Bożej miłości wyzwala w człowieku reakcje kochania w zamian. Z tej perspektywy widać wyraźnie, dlaczego ludzkie życie Jezusa było doskonale kontemplacyjne. Każdy czyn, każdy wybór był wyrazem Jego doświadczenia Abba, wynikiem miłości Ojca do Niego i do całego stworzenia. To sprawiało, że widział wszystko w Bożym świetle i jako ekspresję Bożej woli. Jest rzeczą oczywistą, że Chrystus był świadomy zła obecnego w świecie, lecz pod powierzchnią rzeczy widział Bożą rękę i nie tracił z oczu ostatecznego celu ludzkich zdarzeń. Pozwalało mu to bezwarunkowo kochać złych i dobrych, grzeszników i świętych.
Kontemplacja jest przez to odwróceniem konsekwencji grzechu naszych pierwszych rodziców i naszych własnych upadków. Łaska przywraca zamierzony od zarania Boży projekt. Tak więc zgoda na lub odrzucenie miłości Boga jest tym, co decyduje o wszystkim. Bowiem powołaniem całej rodziny ludzkiej jest porzucenie alienacji na korzyść jedności wszystkich istnień w Bogu. Jakże inna to wizja od tej w zaćmionych umysłach Adama i Ewy po odrzuceniu miłości Boga. Wąż obiecał im po spożyciu zakazanego owocu rzekome błogosławieństwo i wiedzę dobra i zła. W ostateczności „błogosławieństwo” okazało się przekleństwem. Po upadku stali się istotami rozdartymi, doceniającymi dobro, lecz znajdującymi upodobanie w złym (Rz 7,15). Zostali niewolnikami niszczących sił w nich samych i wokół nich. Zatraciwszy swoją niewinność zamieszkali w świecie dualizmów i stali się ekspertami od grzechu i pokusy. Św. Paweł lamentował: „Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku śmierci?” Odpowiedź brzmiała: “Dzięki niech będą Bogu, przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego.”(Rz7,24) Ich spadkobiercy grzechu pierworodnego przychodzą na świat jako istoty wewnętrznie podzielone, choć obdarowane Bożą miłością - zakochane w Bogu, jak mawiał Bernard Lonergan – to jednocześnie będące ofiarami niewiedzy i pożądliwości.
A mogło być przecież zupełnie inaczej. Ludzkość mogła rodzić się zintegrowana i patrząca tylko na dobro. Zamiast tego rodzimy się wyobcowani widząc w swych braciach zagrożenie nas samych, konkurencję, możliwych wrogów i zaborców naszej wolności. Mamy pewne dobre skłonności, lecz z łatwością ulegamy fałszywym bogom konsumpcji, luksusu, pieniędzy, wydajności, władzy, doskonałości i symbiotycznych relacji. Musimy zostać uleczeni z tych zależności od bożków tego świata poprzez metanoję, która jest darem Chrystusa, tak by znowu zobaczyć świat oczyma Boga, oczyma Jego bezwarunkowej miłości. Do tego stopnia, że wznosząc się ponad siebie i uwewnętrzniając w sobie Bożą miłość osiągniemy stan kontemplacji. Kontemplatyk nie osądza, nie przebiera i wybiera, kocha tak, jak kochał Jezus „do końca” (J 13,1).
Praktyczne wydaje się pytanie: Jak osiągnąć ów cel?
Długa odpowiedź to cała duchowa przygoda, wachlarz różnorakich praktyk i ćwiczeń duchowych. Krótka i specyficzna odpowiedź tej książki to Medytacja Chrześcijańska.
Medytacja Chrześcijańska jest tylko jedną z dyscyplin na drodze do Boga, lecz może funkcjonować i funkcjonuje jako jądro wszystkich usiłowań ożywiając i pobudzając wszystkie inne praktyki duchowe.Jedna z nich to wspomniana lectio divina, święte czytanie i refleksja nad słowem Bożym, szczególnie tym zawartym w Piśmie Świętym. Lectio divina i Medytacja Chrześcijańska nie wykluczają się wzajemnie, lecz uzupełniają i wspólnie przyczyniają się do wzrostu chrześcijańskiego życia.
fot.wccm.pl