Z Ewangelii św. Mateusza:
Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn człowieczy przyjdzie. (Mt 24, 42-44)
Chciałbym zastanowić się wraz z wami, nad przebudzaniem się modlitwy medytacyjnej oraz praktycznymi wskazówkami tradycji na temat dokonania w nas tego przebudzenia.
Przebudzanie się w Kościele modlitwy kontemplacyjnej stanowi część tajemnicy Kościoła naszych czasów. Uświadamia nam ono, że Duch Święty, który jest naszą bezpośrednią ścieżką do Królestwa, zamieszkuje serce i duszę każdego z nas. Każdy z nas jest świątynią Ducha Świętego. Medytacja to utracona struna współczesnego chrześcijaństwa. W szczególności Kościół zachodni utracił ten kontemplatywny wymiar. Już od około XVII w. modlitwa w Kościele zachodnim ograniczała się tak naprawdę do modlitwy myślnej. W postępującym tempie odchodzono od modlitwy kontemplacyjnej. Kościół zachodni ze specyficzną zachodnią tendencją do działania raczej, aniżeli kontemplacji, stał się wielkim kościołem misyjnym. W Kościele wschodnim utrata modlitwy kontemplacyjnej była mniej wyraźna. W przeciwieństwie do Wschodu, gdzie punkt centralny duchowości w jej aspekcie biblijnym, leży w Przeistoczeniu i Zmartwychwstaniu, na Zachodzie możemy obserwować duchowość skoncentrowaną głównie wokół Ukrzyżowania Chrystusa. Oczywiście to, do czego zmierzamy to osiągnięcie równowagi i optymalnej harmonii, tej wielkiej harmonii, jaką jest przecież bycie chrześcijaninem. To przebudzanie się i odzyskiwanie wymiaru kontemplacyjnego przywraca nam dziś utraconą równowagę i integralność.
W tradycji monastycznej, głównie na Zachodzie, gdzie jakby ponownie zabrzmiała ta zagubiona struna Thomas Merton jest jednym z tych wielkich budzących nas do owego wymiaru kontemplacyjnego, zaś o. John Main naucza, jak mamy w praktyce doń dążyć. Dlatego właśnie tak ważne jest by pamiętać, że w tradycji chrześcijańskiej nie jest to nowa „technika”. Medytacyjną naturę chrześcijanina uwiarygodnia nasza własna tradycja monastyczna. Nie jest to techniczne novum, ani nie jest to import ze Wschodu. Aby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do nauk Kasjana.
W Rozmowie IX Kasjan swoje wielkie nauczanie o modlitwie rozpoczyna od Abby Izaaka. Opisuje spektrum modlitwy. Mówi o różnych formach modlitwy – błagalnej, wstawienniczej, dziękczynnej itd. podążając za listą modlitw wskazaną przez św. Pawła. Widzi on jednak w całym tym spektrum pewien zasadniczy kierunek. Otóż wszystkie rodzaje modlitwy koncentrują się w tak zwanej przez niego „modlitwie doskonałej”. Modlitwie, która przenosi nas ponad jakiekolwiek wyobrażenia Boga.
Św. Grzegorz z Nyssy mówi, że każde pojęcie Boga to bożek. Nawet św. Tomasz z Akwinu stwierdza, że Bóg nie jest czymś, co można by pomyśleć. Ponadto czytamy w Obłoku niewiedzy: „Nie możemy Go poznać poprzez wiedzę, ale poprzez miłość”. Nie ma nic dziwnego w tradycji chrześcijańskiej, kiedy twierdzi, że modlitwa przenosi nas ostatecznie ponad sferę myśli - ponieważ Bóg, który jest celem i kresem modlitwy, jest Sobą właśnie ponad myślami, wyobrażeniami czy pojęciami.
Kiedy zaczynamy myśleć o medytacji, pomocnym będzie przedstawienie całego spektrum modlitwy. Zamiast o spektrum możemy myśleć o modlitwie, jak o wielkim kole. Liczne szprychy w kole to różne rodzaje modlitwy, jakie tylko znacie i praktykujecie – od różańca do Eucharystii, od liturgii godzin do lektury Pisma, czy modlitwy błagalnej albo wstawienniczej. Każdy rodzaj modlitwy może stanowić jedną z takich szprych. Zewnętrzna obręcz koła jest jak nasze życie, jej krawędź ma kontakt z ziemią, koło kręci się i prowadzi nas naprzód. Jednak wszystkie szprychy są połączone ze sobą - stykają się w środku koła, w jego centrum. A w centrum koła jest bezruch. Obręcz porusza się, ale sam środek - centrum - jest nieruchomy. W kole modlitwy tym centralnym miejscem jest modlitwa samego Jezusa.
Podstawą teologii modlitwy chrześcijańskiej jest to, że nasza podróż modlitewna prowadzi nas ponad naszą własną egocentryczną modlitwę do modlitwy Jezusa w Nim samym. „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” i „Nie wiemy jak się modlić, ale Duch modli się w nas”.
Możemy powiedzieć, że medytacja chrześcijańska kształtuje punkt styku pomiędzy wszystkimi szprychami koła i jego centrum - modlitwą Jezusa. Zarówno w medytacji, jak i w modlitwie doskonałej jesteśmy prowadzeni ponad myśli i ostatecznie ponad nasze ego do tego co jest i zawsze było ostatnim krokiem, wynikającym z łaski, a nie starań, prowadzącym nas od samych siebie do Chrystusa . Kasjan pokazuje jasno, że modlitwa doskonała jest związana z innymi rodzajami modlitwy. Jeśli chcecie uczynić medytację integralną częścią waszego życia duchowego, nie powinniście zaniedbywać jakiejkolwiek innej, podjętej i uważanej przez was za potrzebną wam modlitwę.
fot. wccm.pl