To jest inny sposób powiedzenia, że wgląd jest życiodajny, otwiera nas na role w życiu, których przedtem nie mogliśmy sobie nawet wyobrazić. Elizabeth Barrett Browning pisze o tym pięknie w swej poezji:
Ziemia wypełniona niebem po brzegi,
I każdy zwykły krzew płonie Bogiem,
Ale tylko ten, kto widzi, zdejmuje buty;
Reszta siedzi wokół i zrywa jeżyny.
„Aurora Leigh”, Elizabeth Barrett Browning (tłum. Andrzej Ziółkowski)
Tylko ten, kto dostąpił wglądu, zdejmuje buty... Zwykle myślimy, że kieruje nami automatyczny pilot, nic się w życiu nie zmienia. Nagle bez powodu, bez żadnej przyczyny będącej naszym udziałem _ doznajemy dotyku. To może być najdelikatniejszy dotyk na świecie, ale on zmienia całe życie. I od tej pory już zdejmujemy buty.
Nauczanie buddyzmu nie dotyczy w pierwszej linii moralności. Chociaż wiele się o niej w nim mówi, to jednak nie moralność jest najważniejsza. Oświecenie, wgląd, nie jest nagrodą za cnotliwe i moralne życie. Nie traci się go jako karę za grzech, podobnie jak nie ubywa talentu muzycznego wraz z popełnieniem grzechu. W tym sensie wgląd nie jest sprawą religijności. Zen naucza, że nawet jeśli twoje kazania sprawią, że kwiaty posypią się z nieba jak deszcz, nawet jeśli twoje postępowanie jest wzniosłe i bez skazy, jeżeli jednak nie doświadczasz nauki zen w umyśle i sercu, to nie ma dla ciebie miejsca w domu Buddy. Innymi słowy, zen nie potrzebuje filozofów. Nie potrzebuje ludzi, którzy tylko mówią o buddyzmie, ale ludzi, którzy schylą się i posprzątają po sobie brudy, tzn. zabiorą się do ciężkiej pracy.
Mówi się, że Bodhidharma* powiedział: „Jeśli mnich tylko studiuje i uczy się na pamięć, to nie jest grzechem go zabić”. Czyż to nie jest szokujące? Dla Bodhidharmy taki mnich zajmuje tylko innym miejsce na ziemi. To pokazuje, jak wielką wartość posiada dla buddystów ktoś, kto dostąpił wglądu. Taka osoba jest dla nich nośnikiem przyszłości. Według tradycji buddyjskiej, ten, co tylko zapamiętuje lub powtarza nauczanie innych, jest bezużyteczny. W pewnym koanie adept zen, który chciał zaimponować swojemu nauczycielowi, zacytował bez błędu i zająknięcia starożytny tekst. Mistrz powiedział do niego: „Cytujesz kogoś, tak?"”, Student powiedział zadowolony z siebie: „Tak, cytuję”. Nauczyciel wykrzyknął: „Minąłeś się z celem, nie zrozumiałeś nic z tego, czego cię uczyłem!”.
Głos z sali: Cóż to jest ów wgląd? Skąd Buddha wiedział, że został oświecony?
O. Kennedy: Pewien Japończyk zapytał swego mistrza zen: „Czy masz takie same oświecenie jak Budda?”. Mistrz odpowiedział, że tak. Na to on się roześmiał i zawołał: „Jak to możliwe? Przecież Budda po swoim oświeceniu zmienił cały świat, a ty nawet nie opuściłeś klasztoru?”. Nie można zajrzeć w czyjąś głowę i udowodnić jego oświecenia. Można jedynie wnioskować z tego, co ten ktoś robi, jak się zachowuje, można sądzić po jego energii życia, otwartości, radości... Skąd Budda wiedział, że to się stało? Cóż, jest to rodzaj pewnego przesunięcia na poziomie świadomości. Skąd dziecko wie, że osiąga wiek dojrzewania?
Prawdopodobnie nie potrafi ono nawet określić swych emocji, ale wie, że widzi świat inaczej. To jest doświadczenie, nie można go uzasadnić, nie można udowodnić.
Świadczą o nim jedynie czyny. Ale ostatecznie nikogo nie interesuje, co dzieje się w twojej głowie. Ludzi obchodzi, co czynią nasze ręce. Oświecenie to sprawa rąk, a nie głowy. Tego właśnie próbuje nauczyć zen: wyjdź z głowy, zanurz się w życie, niech będzie z ciebie pożytek dla świata. Takich oświeconych ludzi potrzebuje świat. To dlatego zen nie ma nic do powiedzenia o Bogu – czy On jest, czy Go nie ma, czy się pojawia lub zanika. Chce jedynie poprowadzić nas do głęboko ludzkiego wglądu.
*Bodhidharma (ok. 450-530) – na wpół legendarna postać buddyzmu mahajany. Tradycja mówi, że przybył z Indii do Chin, by przynieść przekaz Dharmy Buddy. Bardzo niewiele wiadomo o jego życiu, większość z tego, co przetrwało do naszych czasów to legendy, które zaczęły powstawać ponad 100 lat po jego śmierci. Całą jego naukę można zawrzeć w słowach: „Nie opierając się na znakach pisma, poza naukami, bez tradycji, wskazując prosto na ludzki umysł, widząc (własną) naturę stajesz się Buddą”. Bodhidharma zapoczątkował linię chińskich patriarchów zen. (Za witryną Shangri-La. Przyp. tłum.)