Ktoś powiedział mi, że w kulturze chińskiej największym komplementem dla kobiety jest powiedzenie jej, że jej serce jest eleganckie jak orchidea. Myślę, że dla mnie tym właśnie jest zen – drogą życia czynu, ale jednocześnie życia eleganckiego. Zachować uważność i wrażliwość.
Prosze przyjrzeć się uważnie temu koreańskiemu dziełu sztuki – jak stara się ono pokazać człowieczą elegancję. Gest dłoni – dotykające się palce serdeczny i kciuk – składają się na kształt orchidei, symbolu eleganckiego życia. Twarz tej postaci jest androgyniczna, posiada cechy męskie i kobiece. Czyli eleganckie życie jest celem dla każdego, tak dla kobiet, jak i dla mężczyzn.
W książce George’a Eliota „Daniel Deronda”, klezmer i muzyk w podeszłym już wieku, doradza młodej, lekkodusznej Miss Harleth, która zastanawia się, czy nie zostać śpiewaczką. Ma dla niej kilka rad, które jak myślę odnoszą się do zen i do wszystkich form sztuki. Bardzo mnie to poruszyło. Zachęca ją, aby poszła za głosem powołania artystycznego, ale ostrzega: „Nie, nie pomniejszam życia prawdziwego artysty. Wychwalam je pod niebiosa. Powiadam tylko, że jest ono w zasięgu wybranych dusz, ukształtowanych, by kochać perfekcję i harować na nią; gotowych jak prawdziwy kochanek wytrwać, czekać i powiedzieć: Nie jestem jeszcze jej godzien, ale ona – Sztuka, moja Pani – jest warta tego i będę tak żyć, aby na nią zasłużyć. Czy to jest życie zaszczytne? O tak! Ale jego zaszczyt bierze z się wewnętrznego powołania i osiąga się go z trudem. Noszenie życia jak liberii to żaden zaszczyt.[...] Jeszcze nie zrozumiałaś, czym jest doskonałość. Musisz oduczyć się twych mylnych zachwytów. Musisz poznać to, ku czemu chcesz podążyć i musisz poddać twój umysł i twoje ciało bezlitosnej dyscyplinie. Umysł, bo nie wolno ci myśleć o sławie. Zdmuchnij świecę sławy sprzed twoich oczu i dąż tylko do doskonałości”.
Yamada Roshi nie przyjąłby nowicjusza , który przynajmniej nie zadeklarowałby woli podjęcia trudu osiągnięcia doskonałości. Mawiał: „Dla widzów nie ma miejsca w zendo”. Jakże to głębokie! Kiedy mówię, że jeszcze nie osiągnąłem doskonałości, że nie jestem jej godzien, to jedna strona prawdy. Druga to ta, że jak prawdziwy kochanek będę czekać i zrobię wszystko, aby być godnym mojej ukochanej. To jest cena eleganckiego życia.
Jeden z wielkich amerykańskich poetów, W.S. Merwyn, napisał krótki wiersz „Zmierzch zimą”, który dobrze podsumowuje to, czego uczy zen i czego uczył John Main. Pisze o strumieniu, który biegnie w pogoni za zachodzącym słońcem...
Słońce zachodzi w chłodzie bez przyjaciół
bez wstydu po tym co dla nas zrobiło
i chyli się w dół nie wierząc w nic
gdy znika słyszę jak strumień biegnie za nim
przynosi swój flet to długa droga
„Dusk in winter”, W.S. Merwyn (tłum. Paweł Marcinkiewicz)
Słońce zachodzi w mroźny wieczór. Zachodzi samotnie i chociaż jest zimno nie wstydzi się tego, dało z siebie to, co mogło tylko dać w doskonałym darze. Nie używa wielkich słów o miłości i nie żałuje niczego z tego, co nam dało. Zniża się za horyzont „nie wierząc w nic”. Innymi słowy: nie daje się zamknąć w jednej religii, w jednym wierzeniu, bo ono świeci dla wszystkich ludzi na ziemi. Bez wyjątków.
A gdy już zaszło, słychać jak biegnie za nim strumień... Czy nie jest to doskonały opis naszej praktyki? Jest ona strumieniem, który chce dogonić słońce... Nie ma końca w tym biegu, nie ma końca w naszej praktyce, to jest niemożliwe.... jej celem jest dążenie do czegoś, co jest poza nadzieją - dogonienie zachodzącego słońca. Cóż to za ambitne przedsięwzięcie! I strumień biegnąc, gra na flecie, nie jest zniechęcony swym biegiem bez nadziei, nie szuka pocieszenia.
W wierszu „Próba zazdrości” Maria Cwietajewa, jedna z największych rosyjskich poetek, mówi do mężczyzny, który ją opuścił:
Jak się żyje – krząta – troszczy …
Dobiera w korcu maku
Myto wiecznej trywialności
Jak się płaci, mój biedaku?...
Swojskie jadło, święty spokój –
Tak? – Triumfu nie powstrzymuj!
Tylko... jak się panu z kopią
Żyje – któryś deptał Synaj!
Jak też żyje się z towarem
Rynkowym? Marże – niemałe!
Po marmurze z gór Karrary
Jak się panu żyje z miałem
Gipsowym? (Wykuty w bryle
Bóg – i znów skruszony do cna!)
Jak się panu żyje z byle
Jaką – któryś Lilith poznał!
„Próba zazdrości”, Maria Cwietajewa (tłum. Wiktor Woroszylski)
....„któryś deptał Synaj”, .... „to długa droga”... Oto wzrost i triyumf ludzkości – dążyć do czegoś, co leży poza jej zasięgiem.