Wkraczając w ciszy medytacji do lasu osobistej nieświadomości, spotykamy i piękną i bestię: zapomniane wspomnienia chwil pięknych, jak i tych bolesnych. Czasami wypływają również na powierzchnię emocje towarzyszące ukrytym wspomnieniom: wybuchy radości, oddechy spokoju, eksplozje łez, uczucia gniewu czy irytacji. Trzymanie ich zaryglowanych w naszych ciałach powoduje napięcia, a nawet choroby, ponieważ stawia blokady naturalnemu przepływowi strumienia energii.
Samo uwolnienie starych zalegających pokładów energii jest bardzo uzdrawiające. Przyznajmy, że oto te łzy są odpowiedzią na ranę zadaną w przeszłości; oto ten gniew i irytacja są tym, co czuliśmy wówczas, gdy nie mogliśmy tego okazać. Musimy pozwolić im wyjść na powierzchnię i uwolnić się. W ciszy wkraczamy w obszar uzdrawiającej łaski Chrystusa, największego psychoterapeuty!
Nie zawsze musimy dochodzić, skąd te wszystkie emocje się biorą. Samo uświadomienie sobie odczuwanych emocji jest już wielkim krokiem naprzód w naszym uzdrowieniu. W przeciwnym razie będą one czekać na właściwy bodziec, który je uruchomi, zwykle niespodziewanie i intensywnie. Jedną ze wskazówek, że wyparte wspomnienie wpływa na nas podświadomie jest przesadna reakcja emocjonalna. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś nas lekceważy, sprawia, że czujemy się niedocenieni. Gdy rani nas to bardzo głęboko, najpewniej powielają się wzory z dzieciństwa, kiedy nas ignorowano, do naszego zdania nie przywiązywano znaczenia, czy w ogóle o to zdanie nie pytano.
Uświadamianie sobie emocji, wrażeń i związanych z nimi reakcji, postępuje wraz z praktyką medytacji. Potrzebujemy jedynie skupienia na naszym słowie-modlitwie, a świadomość będzie się poszerzać. Istotą tego sposobu modlitwy jest uwaga, za nią postępuje świadomość, a świadomość jest kluczem do przeobrażenia. Piękno medytacji, jako przemieniającego doświadczenia, bierze się stąd, że nie trudzimy się sami. Wkraczając w ciszę, doznajemy uświadomienia głęboko zakorzenionych reakcji na sytuacje życiowe i ludzi. Łaska Ducha Chrystusa przynosi ten wgląd i wydobywa rzeczy na światło świadomości. Nie jest to nasza wola, ani nasz wysiłek. Naszym zadaniem jest otworzyć się, być uważnym w tym, co robimy i dlaczego. Nie pozbędziemy się naszego uwarunkowania, lecz z chwilą, gdy ujrzymy i nazwiemy to, co z nieświadomości nami kierowało, wówczas straci to nad nami kontrolę.
Stając się świadomi, uwalniamy się od kompulsywnych reakcji. Jung nazwał ten istotny proces „indywiduacją”*. Na głębszym poziomie zaczynamy rozumieć, że jesteśmy czymś więcej niż tylko ego. W medytacji doświadczamy, że kiedy odpuszczamy nasze ego, pojawia się głębsza, jaśniejsza świadomość, którą nazywamy jaźnią. Instynktownie odczuwamy, że to jest nasz dom, nasze źródło.
*Proces indywiduacji (łac. individuum - jednostka, coś niepodzielnego) - rozwój psychiczny, stawanie się całością, a szczególnie proces ku temu prowadzący. Ostateczny cel procesu indywiduacji to jaźń. (przyp. tłum. za wikipedią)
fot.wccm.pl