Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony – żyć Regułą św. Benedykta
Prowadzenie: Maksymilian Kapalski, oblat WCCM
Miejsce: Rycerka Górna, Beskid Żywiecki
Termin: 26-28.04.
Termin Podbeskidzie najchętniej używany był w latach, w których funkcjonowało odrębne województwo bielskie. Dla nas, mieszkańców wiosek i miejscowości wokół Żywca, Bielska-Białej czy Cieszyna, Podbeskidzie było naszą „małą ojczyzną”. Tereny Podbeskidzia od zawsze tętniły żywą góralską tradycją, wplecioną w Tradycję chrześcijaństwa. Górale i ich Góry zawsze wielbiły Boga. W tym klimacie zrodziła się u mnie potrzeba kontemplacji, rozumianej jako realne doświadczenie i poznanie rzeczywistości Bożej. Gdy około 10 lat temu rozpocząłem poszukiwania duchownych i świeckich zainteresowanych tego rodzaju praktyką, odnalazłem opactwo Benedyktynów w Lubiniu, gdzie nieżyjący już Ojciec Jan Bereza starał się wskrzesić prastare nauczanie kontemplacji Ojców i Matek Pustyni. Prowadził on również dialog z niechrześcijańskimi religiami i szkołami kontemplacji, w myśl Pawłowego „wszystko badajcie, a co szlachetne- zachowujcie” (1 Tes. 5). W tym czasie niemalże „wszystkie drogi medytacji prowadziły do Lubinia” i w związku z tym dla nas, mieszkańców Podbeskidzia była to podróż prawie przez całą Polskę. Jadąc niegdyś z Krakowa pomyślałem sobie, że przecież w Tyńcu jest również klasztor Benedyktynów, pewnie oni też czynią „posiew kontemplacji”... Kierowany impulsem podjechałem pod Opactwo i zagadnąłem o medytację chrześcijańską spotkanego przy furcie mnicha. Sympatyczny benedyktyn odłożył swoją lekturę, uśmiechnął się promiennie, a następnie zaprzeczył tłumacząc „ nie jesteśmy tak nowocześni , jak nasi Bracia w Lubiniu...” Ostatnimi czasy „bywam” w Tyńcu, gdzie praktykują modlitwę kontemplacyjną Ojcowie Włodzimierz Zatorski,czy Jan Paweł Konobrodzki, i słuchając tych nauczycieli wcale nie mam wrażenia, że przebywamy w sferze „nowoczesności”. Być może dane mi będzie kiedyś wrócić do rozmowy z moim rozmówcą sprzed 10 lat i zastanowić sie wspólnie, na ile medytacja chrześcijańska stanowi dziś nowoczesność, a na ile powrót do Korzeni. Ale pewnie czytelnicy zastanawiają się, czemu ma służyć ten przydługi wstęp...? W styczniu bieżącego roku z radością dowiedziałem się, że w salce przy kościele p.w. Świętej Trójcy w Bielsku- Białej spotyka się grupa medytacji chrześcijańskiej. Grupa ta, której Duszą jest Malwina Okrzesik, spotyka się co środę o godz. 19.00. W miarę czasu i możliwości wraz z żoną i córką przyjeżdżamy do „Trójcy”, aby wspólnie pomedytować, porozważać Słowo Pisma Świętego, a także po prostu porozmawiać o duchowości. I w którymś momencie powstała idea: „organizujemy weekendową sesję medytacyjną na Podbeskidziu!” Ale gdzie...? po długich zastanowieniach „padło” na Rycerkę Górną, wieś w sercu tzw. Worka Raczańskiego, skąd blisko na Wielką Raczę, Przegibek, Rycerzową, u stóp Praszywki, gdzie poranne promienie słońca głaszczą szczyt Muńcoła. I tak oto w dniach 26 do 28 kwietnia w Rycerce Górnej zorganizowaliśmy Wiosenne Rekolekcje Medytacji Chrześcijańskiej Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony – żyć Regułą św. Benedykta. Rekolekcje przeprowadził Maksymilian Kapalski- oblat benedyktyński WCCM. Trudno mi wyrazić satysfakcję i radość z naszej wspólnej praktyki, chcę jednak oddać choć w części nastrój i treść rekolekcji w oparciu o „przepracowywane” przez nas podstawowe punkty reguły Św. Benedykta, wraz z garścią refleksji uczestników spotkania.
Monachos, czyli sztuka odnajdywania siebie.
Po cóż przyjeżdżać na wieś i siedzieć przez weekend w ciszy? Pewnie zastanowił sie nad tym choć na chwilę każdy z uczestników rekolekcji. Każda z osób musiała odnaleźć się w sensie duchowym, ale też dosłownym. Każdy musiał odszukać swoje miejsce zakwaterowania, salę medytacyjną, jadalnię w której będą podawane posiłki, itp. Przyznam, że jeżeli chodzi o kulinaria, wszyscy odnaleźli się najszybciej. Gotowała nam Agatka, a jej lekkie i pożywne dania kuchni indyjskiej są dla wszystkich do dzisiaj miłym wspomnieniem...! Rekolekcje sprawiły, że uczestnicy odnajdywali się również duchowo. Mariola wyznała w pewnym momencie: „mam obecnie spory zakręt życiowy i pomyślałam sobie, że to nie czas dla mnie na rekolekcje. Krzysztof powiedział, że skoro tak, to tym bardziej powinnam przyjechać, i w ten sposób się tutaj znalazłam. Nie znałam tego rodzaju modlitwy, baaardzo, baaardzo mi pomogło i teraz rozumiem, że to było dla mnie najwłaściwsze miejsce”. Tenże punkt reguły okazał się niezwykle inspirujący. Krzysztof podzielił się z osobistą refleksją: „jak powiedział Maks, Oświecenie, to sztuka bycia sobą... Nie spotkałem się nigdy z tego rodzaju interpretacją... Oświecenie jako monachos w kontekście Reguły Św. Benedykta niezwykle do mnie przemówiło! Nie muszę stawać się kimś innym, wystarczy że będą sobą w obliczu Boga...” A więc, jak powiedział Claude Monet "Nie istnieje droga na skróty do miejsca, do którego dojść warto!" Modlitwa i pierwszy gong ogłosiły rozpoczęcie pracy duchowej.
Conversio morum, czyli sztuka nieustannej przemiany.
Gdybyśmy byli zadowoleni z własnej kondycji duchowej, pewnie zabrakłoby nam determinacji i wytrwałości, aby zorganizować rekolekcje. Benedyktyńska conversio morum pokazuje nam, że nieustanna przemiana jest nieodzownym warunkiem na drodze do Boga, niezależnie od miejsca, w którym się znajdujemy. Niezwykle wszystkich poruszył film o wprowadzeniu starożytnej sztuki medytacji vipassana w jednym z więzień w Indiach. W oczach wielu pojawiły się łzy. Dorota wspomina: „dla mnie było niesamowite, jak więźniowie, złodzieje, gwałciciele i zabójcy poprzez medytację przemieniali się, potrafili płakać (może po raz pierwszy w życiu?), przytulić się do członków personelu więziennego, których zawsze traktowali z niechęcią i brakiem zaufania... Niesamowite, jak wielka jest moc medytacji...” Jeszcze bardziej ufni w wartość medytacji i modlitwy, kontynuowaliśmy praktykę.
Obedienta, czyli sztuka słuchania.
Z wielka radością powitaliśmy w czasie rekolekcji ks. Kanonika Zdzisława Grochala. Co prawda byliśmy właściwie sąsiadami i to nie powinno dziwić, (kościół i probostwo są usytuowane w odległości 400 m w linii prostej od naszego domu), ale życie pokazuje, że nawet kilkanaście metrów dzielących nas od sąsiada może stanowić przestrzeń nie do pokonania... Ksiądz Proboszcz z zadowoleniem przyjął fakt, że wierni spotykają się w duchu modlitwy. Zechciał z nami zjeść kolację, wziął też udział w konferencji i wspólnej medytacji i nieszporach. Wszyscy byliśmy wdzięczni księdzu Zdzisławowi za przyjęcie zaproszenia. Mogliśmy się wspólnie sobą nacieszyć, a i porozmawiać o św. Janie Klimaku, i znaczeniu różnorodności dróg w Kościele, co daje każdemu możliwość znalezienie swojej w drodze do Boga. W tym kontekście wcale nie dziwi, że przy parafii w Rycerce Górnej różnego rodzaju grupy modlitewne powstają „jak grzyby po deszczu”. Myślę, że ksiądz proboszcz rozumie jak mało kto, na czym polega posoborowa idea rozbudzenia aktywności duchowej osób świeckich. Potrafi wsłuchać się w ich oczekiwania duchowe, badając i szlachetne zachowując. Jak powiedział nasz kapłan „po owocach poznacie...”. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Ks. Biskupa Andrzeja Siemieniewskiego, który włączył się w dialog z przedstawicielami Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej (WCCM), jednej ze szkół kontemplacji: „co robić? Na pewno trzeba z najwyższym uznaniem docenić zaangażowanie tak wielu osób w prawdziwy ruch modlitwy medytacyjnej powstały wokół WCCM. Trzeba przyznać, że spełnia rolę wyraźnie zaniedbaną i niedocenianą w tak wielu obszarach naszego duszpasterstwa. Sprawia, że takie słowa jak cisza, medytacja, kontemplacja zaczynając się bardziej kojarzyć z klasztorem benedyktyńskim lub karmelitańskim, a nie tylko z buddyjską świątynią w Tybecie. Przybycie księdza Zdzisława niewątpliwie wpłynęło na jakość naszych rekolekcji. Małgosi „wyrwało się”: „fajny ten wasz proboszcz, żeby wszędzie byli tacy...” Z kolei Ewa podzieliła się swoim doświadczeniem: „to były pierwsze rekolekcje w omim życiu, na których się nie nudziłam, albo z których nie uciekłam!”. Zawtórował jej Bogdan: „nie żałuję, że wziąłem udział w tych rekolekcjach. Ale przyszłościowo powiem... stać was na więcej...” O ile znam Bogdana-nie miał na myśli niskiego poziomu naszego spotkania, ale po prostu ten rosły karateka chciał, aby zorganizować w przyszłości podobne! Wszyscy uczymy się trudnej sztuki słuchania... obedienta... I chyba nam trochę wychodzi!
Stabilitas, czyli sztuka trwania przy tym, co się wybrało.
Usiąść i nic nie robić... wydaje się zadaniem bardzo prostym. Innego zdania są jednak czasami medytujący. Pojawiający się ból w nogach, natrętne myśli i czasami „ciągnące się w nieskończoność” minuty sprawiają, że postulat trwania przy tym, co się wybrało bywa trudny do zrealizowania. Ale na pewno warto! Siedząc na poduszce możemy wyraźniej dostrzec jak to z nami jest, na ile potrafimy być cierpliwi, wytrwali, jakie cienie zatruwają nam Duszę... Wytrwanie w medytacji- to prawdziwe zwycięstwo...zwycięstwo nad sobą. „Przyjechałem tutaj z mieszanymi uczuciami” wspomina Paweł, „początkowo nie wiedziałem po co tu przyjechałem, co ja tu w ogóle robię...! Weekend wystarczył, że odnalazłem swój kierunek. Zobaczyłem swoje życie w innej perspektywie, w innym świetle. Postanowiłem trwać w swoim doświadczeniu, uczestniczyć w miarę możliwości w cotygodniowych spotkaniach, praktykować indywidualnie”. Z tym poczuciem warto iść do świątyni, aby wspólnie podziękować Bogu za wszelkie dobro, które nas spotyka, a także za możliwość praktykowania być może trudnej i wyboistej, ale na pewno niezwykle cennej drogi kontemplacji. I tutaj znowu niespodzianka... W homilii Ksiądz Proboszcz nawiązuje do słów świętego Efrema Syryjczyka, którego tekst studiowaliśmy podczas rekolekcji, jesteśmy u siebie...! Przypomniał mi się fragment ze zbioru A Zen Harvest „ponieważ straciłem mój kraj rodzinny, gdziekolwiek pójdę zmierzam do domu..." Jola wyznaje, wspominając rekolekcje w Rycerce: „medytacja każdego dnia stała się moją potrzebą i prawie warunkiem dalszego działania...” Upewnieni w słuszność tego, co robimy, wśród wszelkich niesprzyjających lub pomyślnych, zewnętrznych albo wewnętrznych przeszkód trwamy przy tym, co wybraliśmy... stabilitas - jak nakazuje Reguła Św. Bendykta...
Zapewne daleko przedstawionym refleksjom od kompleksowej interpretacji Reguły Św. Benedykta, niemniej mam wrażenie, że nawet studiując Regułę w tak ograniczonym czasie, wszystkim uczestnikom przypadła ona do serca jako prawdziwa i sensowna droga chrześcijańskiej modlitwy i kontemplacji. Pewnie Ojcowie Pustyni, obserwując naszą praktykę i modlitwę monologiczną określiliby nasze wysiłki pobłażliwie jako „zabawę w duchowość”. Na pewno trudno świeckim dorównać starożytnym mistrzom od modlitwy nieustannej, ale Reguła świętego Benedykta, jak ją zrozumieliśmy, wydaje się drogą dla wszystkich i do praktykowania w każdym punkcie życia. Metodą „małych kroczków” powoduje ona gruntowną, pozytywną przemianę osoby ludzkiej. Patrząc na otulony mgłą Muńcuł zdałem sobie sprawę, że Muńcuł też patrzy na mnie, i mówi do mnie słowami medytacji mnichów z góry Atos:
Kiedy się modlisz, bądź jak góra
Nieruchomo osadzona w ciszy.
Jej myśli zakorzenione są w wieczności.
Nie rób niczego, siedź, bądź,
a poznasz owoce płynące z modlitwy.
Myślę, że nie zabraknie nam stabilitas i na jesień spotkamy się wspólnie, aby wziąć udział w Jesiennych Rekolekcjach Medytacji Chrześcijańskiej, których tematem przewodnim ma być Walka Duchowa. Do tego czasu, zgodnie z hasłem wiosennych rekolekcji, żyjmy tak, aby we wszystkim był Bóg uwielbiony! We wszystkim, a więc i w naszej Duchowej Walce... ale to już temat następnych rekolekcji!
Krzysztof Radwaniak
Rycerka Górna 20.05.2013 r.