W leczeniu uzależnień odkryliśmy, że mamy w sobie czasami dwie osobowości. Często identyfikujemy się z tą cechą naszej osobowości, która może być jakąś naszą ułomnością. Jesteśmy tylko ludźmi i każdy z nas z racji bycia człowiekiem posiada swoje ograniczenia. Może to być niesprawność fizyczna, psychiczna czy duchowa. Św. Paweł mówił o cierniu w swoim ciele.
Dla każdego człowieka z jakąkolwiek ułomnością typowe jest jej ukrywanie, zaprzeczanie jej wpływu, czyli życie tak, jakby jej nie było. Wystarczy zapytać alkoholika albo narkomana "Czy przyznasz się, że jesteś uzależniony?" Zawsze odpowiedzą: "Nie, nie sądzę, że jestem uzależniony." Pomimo tego, że cała rodzina, sąsiedzi, wszyscy dookoła wiedzą, że ta osoba jest uzależniona od alkoholu lub narkotyków, ten człowiek zawsze będzie zaprzeczać.
Cały proces powrotu do zdrowia sprowadza się do ostatecznego rozpoznania, kim naprawdę jestem. Poznanie samego siebie nie jest możliwe, jeśli nie ujawni się wszystkiego, co jest prawdą o nas samych, zarówno dobrego jak i złego. To wtedy możemy w pełni wejść w to, co znane jest jako terapia rzeczywistością. Terapia rzeczywistością składa się z rozpoznania w prawdzie tego, co jest moim szczególnym ograniczeniem lub ułomnością.
To nie jest łatwy proces. Kiedy uznaję, że mam tę straszną, żenującą wadę, pojawia się wstyd, poczucie winy. Ponieważ jestem w sieci relacji uświadamiam sobie, że sprawiam ból ludziom, których kocham, co powoduje, że czuję się jeszcze bardziej winny. I dlatego mam żal do siebie, do Boga i do życia, zaczynam wpadać w złość. Patrzę na moje otoczenie z tą złością. To ślepy zaułek, bo nie da sie tak żyć na dłuższą metę, człowiek się wypala. Dlatego trzeba przejść do trzeciego etapu.
Na tym etapie mówimy: „OK, mam duży problem (załóżmy) z alkoholem. Dobrze, dam sobie z tym spokój. Muszę jednak mieć coś w zamian - może jedzenie, może nikotyna, może seks, może hazard...". Szukam środka zastępczego. I to jest bardzo subtelne odchylenie od zrozumienia mojego prawdziwego ja i mojej prawdziwej natury. To prowadzi do większych problemów, do załamania i cierpienia. W końcu popadam w depresję. Depresja jest stanem pustki i ciemności – już nie mogę zaakceptować tego, kim jestem.
Kiedy medytujesz, kiedy praktykujesz tą prostą formę modlitwy, którą przekazał nam o. John Main OSB, praktykujesz umiejętność akceptacji. Jest to jak pojawienie się światełka w tunelu. Nagle, z łaski Bożej, przez sam fakt, że „przyoblekasz” się w Chrystusa i zaczynasz patrzeć z miłością i współczuciem na świat i siebie, zaczynasz rozpoznawać, kim naprawdę jesteś. Wtedy zaczynasz widzieć, że nie jesteś tylko twoim ciałem, że nie jesteś twoim oddechem, nie jesteś tym, co posiadasz, nie jesteś twoimi relacjami, nie jesteś twoimi dolegliwościami, nie jesteś twoim uzależnieniem. Jesteś wyjątkowym i pobłogosławionym człowiekiem. Jest to rozpoznanie swojej prawdziwej tożsamości - zostaliśmy stworzeni w Jezusie. Jesteśmy piękni i wartościowi. Grzech Adama dał nam fałszywą tożsamość i zaczęliśmy wierzyć, że jesteśmy naznaczeni naszym szczególnym grzechem lub określoną ułomnością. Jezus obmył/oczyścił nas z tego i dał nam prawdziwe poczucie sensu bycia w Nim, w pełni i na zawsze.
Po osiągnięciu tego etapu świadomości Chrystusa, wciąż masz swoje dotychczasowe ograniczenia. Zmieniło się ich postrzeganie, a szczególnie Twojego nałogu, to nie on ma ciebie, to ty masz swój nałóg. To jest żyć autentycznym życiem. Teraz można stawić czoła światu bez wstydu i poczucia winy. To jest bardzo znamienne, że kiedy ludzie trwali w zaprzeczaniu swojego alkoholizmu, to wstydzili się powiedzieć, że są alkoholikami. Kiedy udało im się wyleczyć tą metodą prawdziwego poznania "mojego autentycznego ja", to wstają i mówią całemu światu: "Jestem alkoholikiem", choć złożyli przyrzeczenie, że nie tkną nawet pierwszego drinka i w ogóle nie tkną alkoholu. Są trzeźwi, ale przyznają się całemu światu: "Jestem alkoholikiem. Mam chorobę alkoholową."
Jest takie piękne powiedzenie, że kiedy rzeczywiście powiesz sobie prawdę o sobie, możesz bez strachu spojrzeć światu w oczy. Mogę stanąć z głową do góry i zmierzyć się ze światem z odwagą i piękną samoświadomością, że "Jestem cenny, nie jestem nałogowcem, jestem cenny. Bóg stworzył mnie bardzo wyjątkowym, a w Jezusie rozpoznaję to, kim naprawdę jestem".
Poczuć tę prawdziwą tożsamość coraz bardziej i bardziej zdystansować się od fałszywej tożsamości grzesznego i złego człowieka można korzystając z tej pięknej metody poznania swojego prawdziwego ja, którą dał nam o. John Main OSB. Jest to najbardziej prosty sposób podróżowania do tej autentycznej istoty stworzonej w Chrystusie, w której odnajdujemy zamysł Ducha Jezusa, w którym jesteśmy ochrzczeni, w którym umieramy i zmartwychwstajemy do życia, w którym świętujemy nie grzech pierworodny i jego skutki, ale nasze pierwotne błogosławieństwo Boga. „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił.”
fot.wccm.pl