Pozostaje jedno istotne pytanie dotyczące praktyki: Co czynić, by wzrastać w uważności?
Odpowiedź brzmi: Pielęgnować pulsujące życie duchowe. Uważność jest produktem ubocznym dojrzałej świętości. Lecz czy istnieją jakieś specjalne środki by wzrastać w jej praktyce i umiejętności? Jak stać się bardziej uważnym? Pragnę tu szczególnie zasugerować dwie drogi. Pierwsza z nich to medytacja, druga to czystość serca, jako podstawowe warunki każdej prawdziwej modlitwy. Są to dwa ramiona do objęcia Boga i wzrostu w uważności.
Po pierwsze uważność jest owocem pozostania wiernym każdego dnia dwóm okresom Medytacji Chrześcijańskiej. Medytacja sama w sobie jest przedłużonym okresem uważności. Praktyka czyni mistrza, jest więc oczywiste, że medytacja będzie promować nawyk uważności. Powszechna mądrość powiada: Znajdź Boga w modlitwie, a znajdziesz go wszędzie wokół. Pewien sufi, islamski mistyk, wyszedł ze swego kącika modlitwy i stwierdził: Poszedłem na rynek i wszędzie tam widziałem Boga. Prawdziwe jest również zaprzeczenie tej reguły: bez regularnej praktyki medytacji trudniej znaleźć Boga. Ogólna uważność w ciągu dnia powoduje przenikanie go obecnością wobec Boga. Jak da się ją inaczej utrzymać, jak nie poprzez skoncentrowaną i skupioną obecność? Jak być uważnym na Boga w przemijających wydarzeniach dnia, jeżeli nie znajdujemy czasu na spotkanie się z Nim twarzą w twarz? Musimy skupić się na Panu, zejść na ubocze i znaleźć spokój dla naszego ducha. Inaczej nie rozpoznamy Go, gdy pojawi się w przebraniu pod postacią innych ludzi i ich dobrych uczynków.
Dwa okresy Medytacji Chrześcijańskiej biorą swój początek w dawnej tradycji chrześcijańskiej. Franciszek de Osuna, jeden z najwybitniejszych nauczycieli kontemplacji i wczesny przewodnik św.Teresy z Awili, polecał dwa okresy medytacji dziennie, każdy z nich trwający jedną godzinę. De Osuna pisał: „Masz wycofać się do swego serca i w ciągu dwóch godzin pozostawić wszystkie rzeczy stworzone, jedną godzinę przed i jedną godzinę po południu w czasie najcichszym z możliwych”. Poza tym czasem umysł ma być zajęty lectio divina, de Osuna zgadzając się ze św. Bonawenturą, że „nikt nie może nazywać się wiernym świętej pasji, jeżeli nie spędza większości dnia kontemplując ją w ten czy inny sposób”. Dla większości z nas dwie godziny zalecane przez de Osunę mogą być poza możliwościami czasowymi, jednak dla wielu ludzi dwa okresy od 20 do30 minut sprawdziły się jako bardzo praktyczne. Lectio Divina to nie tylko czytanie Pisma, lecz również odczytywanie Bożej obecności w każdym czasie: w pracy, w naszych związkach z innymi, w świecie, który nas otacza.. Jest to więc możliwe!
Drugim sposobem kultywowania uważności jest czystość serca. Jest ona tak ważna, jak sama modlitwa ponieważ miara czystości serca jest miarą modlitwy. Tradycja chrześcijańska nieustannie powraca do tego związku począwszy od Jana Kasjana aż po Teilharda de Chardin. Czym jest owa czystość serca? Jest oderwaniem, szczególnie zaś, oderwaniem się afektywnym. Jest wolnością woli zanim stanie się przed wyborem. Wolność taka wzrasta poprzez praktykę rzeczywistego oderwania się, wyrzeczenia się wszystkiego, co stoi na drodze służby Bogu.
W zachodniej tradycji wyrzeczenie się jest drogą do skupienia na Bogu. Nauczyciele, tacy jak Franciszek de Osuna, Teresa z Awilli i Jan od Krzyża podkreślają nauczanie Ewangelii dotyczące zaparcia się samego siebie, jako warunek pójścia za Chrystusem. [...]. Chrześcijańscy mistrzowie duchowości kładą z reguły nacisk na wyrzeczenie się należnych nam dóbr i przyjemności, takich jak małżeństwo, posiadanie rzeczy materialnych, czy też zaszczytów tego świata. Motywy te powtarzają się bezustannie w ich pismach i współczesny czytelnik łatwo wzdraga się przed takimi drastycznymi wymaganiami. Jednak dzisiaj czytając ich pisma musimy pamiętać, że owe klasyczne dyrektywy muszą być zawsze odczytywane w świetle Bożej woli wobec każdego z nas i ciągłego odkrywania tego, kim jesteśmy w Bogu. Bóg ma dla każdego z nas unikalny plan, po to właśnie byśmy stali się tą unikalną jednostką, którą zostaliśmy stworzeni od samego początku naszego istnienia. Wolność bycia tą osobą, do której stania się jesteśmy powołani, jest kontrolującym czynnikiem w procesie wyrzekania się rzeczy tego świata. To czego się zapieramy, jest tym co staje na przeszkodzie naszej wolności: niezrównoważonych pragnień, tych które blokują działanie ducha w naszym życiu.
Stąd też bierze się potrzeba czystości serca – by umożliwić Bogu działanie w nas.
Tak więc całkowite wyrzeczenie się dotyczy jedynie niszczących pożądań. Umiejętność rozróżnienia i rozpoznania pomoże nam wyczuć, to co jest impulsem ducha miłości, a co pazernością ego. Chrześcijańskie kryterium wyboru, to pytanie o motywacje: Czy moje działanie jest wyrazem wolności i ekspansji ducha, czy też bierze się z lęku i samoprojekcji. Lub, mówiąc jeszcze prościej: Czy myślimy o sobie, czy też pozwalamy sobie na obniżenie mechanizmów ochronnych po to, by stawać się tą spontaniczną osobą, jaką w swej istocie jesteśmy.
Język jakim posługiwała się tu tradycja może nas łatwo zwieść. I tak na przykład De Osuna przedstawia wyrzeczenie się, jako przekroczenie i wyjście poza rzeczy stworzone. Według niego należy być „ślepym, głuchym i niemym na wszystko, co nie jest Bogiem” i musimy „ strzec serca z całą czujnością, wyzbywając się z niego wszelkich rzeczy doczesnych, by Ten, który je stworzył mógł wyłonić się w życiu pełnym łaski”. Cena boskiej jedności „jest niczym mniejszym jak wszystkim”. Tego rodzaju radykalny język może sugerować silne przekonanie, że należy odrzucić całe stworzenie. Nie tak jest i nie to mówią nam ci autorzy. To wszystko co musi być pominięte jest niczym innym jak tym wszystkim, co stoi we współzawodnictwie wobec Boga. [...]
Jak poradzić sobie z tak zdefiniowanym wyrzeczeniem? Karl Rahner zaleca „ wycofanie się w siebie samego” i z tego miejsca podejmowanie właściwych wyborów na każdą chwilę. Takie wycofanie nie ma nic wspólnego z wykręcaniem się od partycypacji i ucieczką z pola aktywności. To przede wszystkim życie naszą prawdziwą jaźnią (trueself) i życie naznaczone celem.
Wydostać się poza rozproszenia, wyłączyć to bez przerwy gadające w nas radio, skończyć z „pustym gadaniem i plotkowaniem”, unikać marnowania czasu na bezwartościową lekturę i wycofać się z „ nadaktywności i spalającego nas nadgorliwego spełniania naszych obowiązków, owej busyness, która w istocie jest niczym innym jak uchylaniem się od naszych prawdziwych zobowiązań”. Wejdź w siebie tak, by stać się prawdziwym sobą.
Tak pojęte wyrzeczenie się nie jest więc żadną ucieczką od życia, lecz „ stanie twarzą w twarz z samym sobą, spojrzenie prawdzie w oczy, zamiast szukania pociechy w paplaninie, pogaduszkach i czysto zewnętrznym wyczerpaniu” Eucharystyczne życie zobowiązuje mnie do „zaakceptowania mego codziennego życia takim, jakie ono jest. Nie potrzebuję ofiarowywać Bogu w sercu żadnych wzniosłych uczuć... Mogę złożyć przed Nim moją codzienność taką jaka jest, w całej swej małostkowości i trywialności”. Chrześcijańskie wyrzeczenie się jest jeszcze innym słowem na chrześcijańską uważność, oba one leżą w sercu naszego poszukiwania Boga. To szukanie Go zakotwiczone jest w dwóch codziennych okresach modlitwy kontemplacyjnej, jaką jest Medytacja Chrześcijańska.
fot. wccm.pl