W swoim podejściu do dzieci, jak w wielu innych przypadkach, Jezus patrzy dalej niż to, co widzialne, w kierunku rozwoju pełnej ludzkiej świadomości. Widzimy Go, jak przygarnia do siebie dzieci i zwraca uwagę uczniów, na wielką duchową prawdę, jakiej mogą się oni nauczyć od nich.
Co to znaczy uczyć dzieci modlić się? Dlaczego ilekroć modlimy się razem z dziećmi czujemy podświadomie, że wiedzą coś, co my też kiedyś wiedzieliśmy i o czym dawno zapomnieliśmy? To właśnie dlatego ucząc je modlić się, sami na nowo uczymy się tego, co znaczy modlitwa. Dzisiaj pytanie o rozwój duchowy dzieci nabrało ważności na swym najgłębszym teologicznym i społecznym poziomie. Stało się ono miarą stopnia kryzysu naszych czasów. Jego paląca aktualność sugeruje nam niebezpieczeństwo, w jakim się znaleźliśmy, jeżeli tak jak to dzisiaj czynimy, będziemy kontynuować instrumentalne traktowanie dzieci. Jednocześnie otwiera ono przed nami ogromną szansę na zmianę i nadanie nowego kierunku rozwojowi kulturowej przyszłości ludzkości.
Chrześcijańska edukacja musi zmierzać do wprowadzenia dzieci w świat wiary, który z jednej strony przekracza bariery kulturalne i historyczne, ale jednocześnie ucieleśnia w sobie ich własną kulturę i historię. Taka edukacja wprowadzi je w tradycję, Kościół, wspólnotę, Pismo Święte i obrzędy religijne, jak też w osobiste duchowe doświadczenie, które rozwija się i nabiera znaczenia w kontekście owych kulturowych uwarunkowań. To oznacza, że dziecko musi poznać Imię Jezusa, jak też „przyoblec się” w Świadomość Jezusa. Imię Jezusa znaczy nabytą wiedzę o wierze – o Pismach, sakramentach, tradycji – jako początek życia teologicznego i umiejętność posługiwania się jego słownictwem we współczesnym świecie, z przekonaniem i bez poczucia zażenowania.
Uczenie „przyoblekania się w Pana Jezusa Chrystusa” (Rz 13, 14), to drugi, bardziej subtelny, wymiar wychowania religijnego dziecka, do „..tej tajemnicy, którą jest Chrystus w was..” (Kol 1, 27 Biblia Warszawska). Nie jest to tajemnica chrześcijaństwa w stylu dotarcia do Kodu Da Vinci, ale osobiste odkrycie Tajemnicy pełni rzeczywistości na każdym poziomie świadomości, której nie jest w stanie ani pojąć ani wyobrazić sobie ludzki umysł – a jednak, nie jest to doświadczenie, które neguje jego zdolności lub którego nie można objąć w sposób symboliczny. Przyoblekamy się w Jego Imię w modlitwie czystej, oratio pura, w której, jak uczył Kasjan, następuje „zaparcie się bogactwa myśli i obrazów”.
Chrześcijaństwo uczy, że jedyną drogą do poznania Boga jest droga poprzez ludzką Świadomość Jezusa. Obłok niewiedzy przypomina nam, że nie uda nam się poznać Boga myślą, a jedynie miłością. W sercu chrześcijaństwa leży więc przekonanie, że kontemplacja jest wysiłkiem miłości - czystą samoofiarą kochającej uwagi skierowanej na Boga.
Musimy uczyć dzieci Imienia Jezusa, muszą one poznać wiedzę z nim związaną. Jednak Świadomość Jezusa jest już im dana. Poznanie jej jest innym rodzajem wiedzy. Jest to poznanie apofatyczne – nie jako przekaz językowy, wywód myślny lub wyobrażeniowy – ale poprzez ciszę, która jest językiem Ducha Świętego i prawdziwą komunikacją miłości. Mistrz Eckhart powiedział: „Nic nie przypomina Boga bardziej, niż cisza”. Długo przed nim św. Ireneusz stwierdził, że nie pojmiemy słów Jezusa, jeżeli nie zrozumiemy najpierw Jego milczenia.
Ten kontemplatywny wymiar modlitwy jest jednocześnie niezbywalnym elementem wiary, co więcej, częścią ludzkiej kondycji. Być tego nieświadomym, pozwolić na utratę tej zdolności naszego dzieciństwa, jest kardynalnym błędem wychowawczym. Dzieci, jak wskazał apostołom Jezus, posiadają wrodzoną umiejętność poznawania apofatycznego. Potrafią być obecne tutaj i teraz z niesamowitą intensywnością i naturalnością. Ich prostota ma w sobie rozbrajającą siłę prawdy. Jeżeli tylko poprzez kulturowe wychowanie nie stłumiono w nich jej, to ich zdolność uważności jest przemożna. Potencjału dziecka doświadczenia Boga – w Świadomości Jezusa – nie można mierzyć jego wiedzą Imienia Jezusa. Powszechna opinia dorosłych, że kontemplacja jest czymś zarezerwowanym dla ekspertów duchowości, jest tragiczną pomyłką i utratą prostoty dziecka w nas dorosłych.
Oczywiście, że poznanie prawd wiary jest ważne dla ukształtowania rozumnej chrześcijańskiej tożsamości. Oczywiście, że są inne wartościowe formy modlitwy, których musimy nauczyć nasze dzieci. Ale nie wolno nam zapomnieć, że kontemplacja jest ich fundamentem i poprzedza je wszystkie. Dlatego musi być integralną częścią nauczania Imienia Jezusa. Co więcej, kontemplacja jako część religijnej edukacji jest podstawowym warunkiem dla zachowania przyswojonej religijnej wiedzy. Da ona dziecku adaptacyjne narzędzie, które będzie mu pomocne, kiedy przyjdzie mu stanąć wobec niewierzącego i zsekularyzowanego świata.
Medytacja i dzieci dzisiaj
Jezus był nauczycielem kontemplacji. Ucząc modlitwy ostrzegał przed niebezpieczeństwem jej zewnętrzności, przypominał konieczność jej wewnętrzności, ufności, ciszy, wolności od niepokoju, uważności i życia chwilą obecną. Tych wszystkich ważnych elementów kontemplacji uczy nas praktyka medytacji.
Nie ma wątpliwości, że dzieci potrafią się modlić. To my – nauczyciele i rodzice – myślimy przeciwnie, bo sami straciliśmy naszą wrodzoną zdolność do kontemplacji. Jesteśmy tak zatrzaśnięci w naszej mentalnej aktywności i niepokojach, że przykładamy tę samą miarę przy ocenianiu duchowości dzieci. Doświadczenie nauki dzieci medytacji w szkołach w Townsville pokazuje, że dzieci mogą pójść dalej, niż modlitwa myślna. Nauczyciele w Townsville i wielu innych na całym świecie wiedzą już, że dzieci potrafią siedzieć spokojnie w ciszy i cieszyć się łagodną dyscypliną powtarzania mantry. Nawet co więcej i bardziej zdumiewające: sprawia im to przyjemność.
Uczenie dzieci medytacji to wielkie i wspaniałe wyzwanie na dzisiaj. Może w mniejszym stopniu dotyczy ono dzieci, ile nauczycieli i rodziców, całego społeczeństwa. Jest tak, bo praca ta sprawia, że stajemy wobec pytania o naszą modlitwę, autentyczność naszego życia duchowego, jak o nie dbamy i jak jest dla nas ważne. Jest to też wyzwanie dla naszej kultury i społeczeństwa, bo konfrontuje nas z nieskazitelnym autorytetem dziecka pytając, co to znaczy być człowiekiem i jak naprawdę służyć i kochać siebie i innych.
Laurence Freeman OSB
fot.wccm.org