Chciałbym rozpocząć od zabawnej historyjki, którą swoje wystąpienia zwykle rozpoczynał mój duchowy opiekun ojciec Anthony De Mello: Był sobie raz człowiek, który uczył się skakać na spadochronie. Dość szybko stracił kontrolę nad spadochronem i wylądował gdzieś w dziczy na czubku drzewa. Wisiał tak na drzewie przez kilka godzin, gdy nagle pojawił się przechodzień. Spadochroniarz zawołał do niego:
- Hej, przechodniu!
Człowiek spojrzał do góry i odpowiedział:
- Witaj!
- Czy mógłbyś mi pomóc? – spytał spadochroniarz.
- Oczywiście!
- Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie ja wylądowałem?
- Na drzewie! – odparł przechodzień.
- Z pewnością jesteś księdzem – zauważył spadochroniarz.
- Zgadza się! Jak zgadłeś? – spytał przechodzień.
- Zgadłem, ponieważ twoja odpowiedź była prawidłowa, ale zupełnie bezużyteczna.
Mam nadzieje, że wszystko, o czym wam będę mówił, będzie zarówno prawidłowe, jak i pomocne J.
Mówienie o pełni i świętości jest wyzwaniem.
Kto żyje w pełni? Kto jest święty? Kto jest normalny, skoro już o to pytamy. Patrzymy czasem na innych i zastanawiamy się: „Co jest z tym człowiekiem? Czy to normalne?”. Podczas pewnego zjazdu słynnego Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologów jeden z gości wstał i powiedział: „Obywatele amerykańscy! Mam dla was wiadomość. Czy wiecie, że 80% Amerykanów cierpi na zaburzenia neurotyczne?”. Część zebranych zaczęła się uśmiechać. Na co mówca rzekł: „ Ci z was, którzy się uśmiechają pewnie myślą, że należą do 20% zrównoważonych Amerykanów, ale niestety mam drugą złą wiadomość – pozostałe 20% obywateli naszego kraju wykazuje tendencje psychotyczne”.
Bardzo łatwo jest określić, co czyni nas normalnymi. Ale czy musimy być nienormalni, żeby być świętymi? Czy musimy sprawiać wrażenie nienormalnych? Podobno żyć ze świętym nie jest łatwo. Na przykład bardzo trudno było podróżować z Mahatmą Ghandim, ojcem mojego narodu. Pijał on wyłącznie kozie mleko i w związku z tym w podróż musiał zabierać ze sobą kozę!
Św. Paweł ostrzega, że głosząc Ewangelię sami możemy zostać odrzuceni. Niech nas Bóg broni przed sytuacją, w której nie żylibyśmy zgodnie z tym, co głosimy. Wielu z was tutaj ma chińskie korzenie. Jest takie powiedzenie w języku chińskim: „Twoje czyny przemawiają tak głośno, że nie słyszę tego, co mówisz”. A zatem konsekwencja i uczciwość są dla nas wielkimi wyzwaniami.
Bardzo ważne jest, byśmy byli, jak to mawiają psychologowie, „spójni”, żebyśmy niczego nie udawali. Jak możemy cokolwiek udawać przed Bogiem? On przecież wie o nas wszystko. Zna nasze najskrytsze myśli, wie o wszystkim, co się z nami dzieje. To tylko nam się wydaje, że inni nic o nas nie wiedzą. To jest tak jak z typowym alkoholikiem. Cała wioska, cały budynek, cała społeczność wie, że pije, a on twierdzi: „nie jestem alkoholikiem”. My czasem zachowujemy się tak przed Bogiem. Musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Bo jeśli się nie przyznamy, to będziemy „tak chorzy, jak nasza tajemnica”, jak stwierdził słynny psycholog amerykański William James. Niech te nasze rekolekcje kieruje nastawienie: „Nie chcę mieć przed Tobą żadnych sekretów. Znasz mnie takim, jakim jestem.” „Daj mi poznać siebie (to trudne), bym mógł poznać Ciebie”, jak powiedział św. Augustyn.
Autentyczność i duchowość pojawiają się, gdy zapominamy o sobie samych i stajemy się dostępni dla Boga. Dlatego też chciałbym, żeby te dwa dni rekolekcji stały się uświęceniem całej naszej istoty – naszego ciała i naszego oddechu. Odwieczne nauki wedyjskie mówią: „Yatha pinde, tatha brahmande”. Jak z człowiekiem, tak z kosmosem. To znaczy, że świadomość, którą w sobie mamy, świadomość komórkowa, może wpływać na ludzi wokół nas. Pięknym sposobem na scalenie wszystkiego jest słowo - mantra. Dlatego medytacja jest tak ważna. Ona gruntownie zmienia naszą świadomość, a przez to przynosi zmiany w świecie.
Naszym podstawowym celem w medytacji musi być wzrastanie w dwóch pierwszych przykazaniach ewangelicznych: wzrastanie w miłości Boga i miłości bliźniego. Wzrastając w miłości otworzymy się na autentyczne duchowe doświadczenie.
Św. Teresa z Avila ceniła autentyczną ekstazę, ponieważ prowadziła ona do pomnożenia miłości. To właśnie jest kluczowy test dla wszystkich mistycznych przeżyć. Jako osoby medytujące nigdy nie powinniśmy zatrzymywać medytacji tylko dla siebie. Medytacja, jak powiedział John Main, powinna tworzyć wspólnotę. Czym jest wspólnota? Wspólnota to relacja Ja-Ty. Podkreślmy ten aspekt w naszym życiu. Zawsze powtarzam moim uzależnionym podopiecznym słowa Matki Teresy: „Jeżeli masz się dobrze, jeżeli naprawdę masz się dobrze, to powinieneś być wypełniony radością i to radością potrójną: radością życia, radością miłości i radością służenia”. Oto cecha charakterystyczna świętości. Jeżeli jesteśmy drażliwi (jeśli ludzie mogą powiedzieć: „on jest taki święty, ale lepiej go nie zaczepiać: może wybuchnąć!”), to nasza świętość nie jest prawdziwa. Ostatecznym wyznacznikiem świętości jest bowiem radość. Matka Teresa powiedziała dalej: „Świętość nie jest przywilejem nielicznych, lecz prawem każdego”. Każdy z nas jest powołany do pełni i świętości.
Chciałbym zakończyć krótką modlitwą:
Panie, przyjmij moje ciało, mój umysł, moją pamięć,
wszystko, co posiadam, wszystko co robię, wszystko czym jestem.
Tylko łaską swą i miłością mnie obdarz.
Będąc w ich posiadaniu, wyrzeknę się wszelkich bogactw.
Przez te dwa dni naucz mnie pokonywać wszelkie przeszkody,
Które stają na mojej drodze do Ciebie i do świętości.
Doprowadź mnie do źródła wody żywej,
Które nam dałeś w osobie Twego syna Jezusa Chrystusa.
On jest moim wielkim mistrzem, bo tylko on mógł powiedzieć:
„Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
I proszę, byśmy się stali jednym jak Ty i Syn.
Doprowadź nas Panie do tej jedności,
Tak żebyśmy czyniąc znak krzyża
Byli jej świadomi.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen
fot. Andrea Kong