II REKOLEKCJE MEDYTACYJNE DLA SKAZANYCH
W WĄSOSZU GÓRNYM 03-05 czerwca 2011
Gdy Paulina, szefowa WCCM w Polsce, zaproponowała mi poprowadzenie rekolekcji medytacyjnych w więzieniu, od razu pojawiła się we mnie trójka słów: Czas-Przestrzeń-Medytacja. Choć z poważnych względów wahałem się, czy podjąć to wyzwanie, to jednak po pewnym czasie dotarło do mnie, że jest to dobra okazja uporządkowania pewnej części mojego duchowego doświadczenia, a zwłaszcza doświadczenia medytacji (która poprzez ciało tak bardzo jest z czasem i przestrzenią związana). Czas i przestrzeń wydały mi się kategoriami szczególnie pomocnymi dla realizacji tego celu, a jednocześnie bardzo dobrze nadawały się do opisu więziennego doświadczenia. Kara więzienia polega przecież na ograniczeniu czasu i przestrzeni, tych najbardziej podstawowych wymiarów naszego życia.
Na prośbę Pauliny i Andrzeja skupiłem się na naukach Johna Maina OSB. Dobrze, że zwrócili mi na to uwagę, gdyż moja praktyka modlitwy monologicznej, modlitwy kontemplacyjnej wywodzi się z tradycji Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego z Loyoli i duchowego doświadczenia Franza Jalicsa SJ. W ostatnim czasie, dzięki kilku rozmowom głębiej sobie uświadomiłem potrzebę formowania ludzi w jednej określonej tradycji. W miarę spójne wchodzenie w dany nurt tradycji przez dłuższy czas jest bardzo ważne, zwłaszcza na początku drogi duchowej. Przestrzeń ducha jest bardzo wrażliwa na zmiany i gdy człowiek zbyt szybko przenosi się z jednego strumienia duchowości do drugiego, to nigdy nie zajdzie daleko. Owszem, gdy się jest dobrze zakorzenionym w jednej tradycji (co może nieraz trwać wiele lat), wtedy przychodzi czas na to, by korzystać i inspirować się innymi. Ale tylko wtedy, nie wcześniej.
Sięgnąłem zatem po inspiracje do o. Johna Maina. Chciałem nie tylko do niego się odwoływać, ale i rozwinąć pewne myśli u niego zawarte. Chyba w niektórych miejscach się to w jakiejś mierze udało. (Tak na marginesie: żeby tradycja duchowa była żywa, nie można się tylko na nią powoływać i odnosić, ale trzeba ją także twórczo w sobie przetwarzać i ciągnąć dalej, próbować spoglądać z różnych punktów wiedzenia i opracowywać w coraz to nowych kontekstach i kategoriach. To jest prawdziwe dla każdej tradycji duchowej. Może więc warto zapraszać teologów by np. wygłaszali wykłady o myśli o. Maina).
Nauki rekolekcyjne rozłożyłem na cztery konferencje. W pierwszej (niestety, z konieczności skróconej) mówiłem o naszym ludzkim doświadczeniu czasu i przestrzeni, o tym, jak bardzo one nas określają i ograniczają, sprawiają ból i cierpienie, sprowadzają w konsekwencji śmierć. Zwróciłem uwagę na to, że kulturę i cywilizację można postrzegać jako walkę człowieka o przezwyciężenie ograniczeń czasu i przestrzeni.
Jednakże bardzo ważna jest umiejętność akceptacji tych dwóch horyzontów naszego życia. One mówią nam o tym, że nie jesteśmy bogami, lecz ubogimi, zależnymi stworzeniami. Zaakceptowane, objawiają swój sens. A z pewnością go posiadają. Przecież sam Bóg w Jezusie wziął je na siebie i właśnie w ramach czasu i przestrzeni dokonało się zbawienie. A wraz z Chrystusem w zmartwychwstaniu jesteśmy w stanie je przekroczyć w całkiem niespodziewany sposób. Potrzebna jest jednak, na wzór Chrystusa, postawa pokory i ubóstwa w przyjęciu na siebie czasu i przestrzeni wraz z ich ograniczeniami.
Następne dwie konferencje poświęciłem kwestii organizacji czasu i przestrzeni do modlitwy. Modlitwa medytacyjna, poprzez ogromnie istotną rolę ciała w medytacji, jest bardzo związana z czasem i przestrzenią. Wymaga zadbania o odpowiednie miejsce i odpowiedni czas. Dlatego uwagi co do postawy ciała, miejsca medytacji oraz najlepszych pór na odprawianie medytacji grają tak wielką rolę w dobrym przeżyciu medytacji i otwarciu się na wewnętrzny czas i wewnętrzną przestrzeń. Tak więc wspólnie z więźniami i wolontariuszami omówiliśmy dosyć szeroko i wieloaspektowo te dwa problemy i szereg pytań, które ze sobą niosą.
Modlitwa wymaga zadbania o odpowiednie miejsce i odpowiedni czas, zadbania o ich uporządkowanie. Ale gdy my zadbamy o medytację, medytacja zadba o nas. Gdy zadbamy o przestrzeń i czas dla medytacji, czyli dla bycia w obecności Boga, który stale jest dla nas obecny, wtedy Bóg zadba o nas. Jezus zachęcał: „Szukajcie wpierw Królestwa Bożego I Jego sprawiedliwości, A wszystko inne będzie wam przydane”. Modlitwa, a w szczególności modlitwa medytacyjna, jest porządkowaniem: przede wszystkim, jest to zdecydowane wysuwanie Boga na pierwsze miejsce w hierarchii ważności spraw. A jak stare powiedzenie głosi: jeśli Bóg na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu. Stąd w ostatniej konferencji zwróciłem uwagę na kilka aspektów, w których medytacja pomaga w przeżywaniu i porządkowaniu czasu i przestrzeni, w wracaniu do centrum czasu i przestrzeni, czyli do teraz i tutaj, oraz w odnajdywaniu głębi czasu i przestrzeni.
Wielu z więźniów potwierdziło, że gdyby nie więzienie, a więc drastyczne ograniczenie możliwości dysponowania czasem i przestrzenią, żyliby na powierzchni swojego życia. Dla wielu dopiero tutaj zaczęło się głębsze myślenie o życiu, ważnych sprawach, relacjach, wartościach, o tym, co naprawdę jest ważne, a co marginalne. Dopiero katastrofa więzienia doprowadziła ich do takich postaw i takiego przeżywania życia. I tu ważna uwaga: medytacja wyprowadza na tę głębię w bardzo łagodny i delikatny sposób,
Medytacja, porządkując wnętrze człowieka, budzi także pragnienia, by żyć w większej harmonii, uporządkowaniu, rytmiczności, regularności pomimo wszystkich tendencji do chaosu, zmieszania i pędu. Modlitwa polegająca na powtarzaniu jednej formuły jest jak cierpliwe zmaganie się z biblijnymi wodami, symbolizującymi chaos, i pozwolenie Bożemu Duchowi, który się nad nimi unosi, by powstawał wciąż na nowo kosmos w nas i wokół nas.
I myślę, że tak musi być. Potwierdza to o. John Main: „Konsekwencją czy rezultatem medytacji jest właśnie ta pełnia życia – harmonia, jedność i energia, Boża energia, którą odnajdujemy w swoim własnym sercu, w swoim własnym duchu. Ta energia jest energią całego stworzenia. Jak nas naucza Jezus, jest to energia, która jest miłością”.
Ostatecznie w medytacji chodzi o miłość. Prowadząc człowieka do obecności w tutaj i teraz oraz do uważności, w istocie medytacja chce nam powiedzieć: najważniejszy jest Bóg i człowiek, „bycie dla”, troska i służba pełna miłości. Jest to przecież istota bycia człowieka, samo centrum sensu jego życia. W ten sposób sprawia ona, że czas naszego życia staje się coraz bardziej czasem miłości, a przestrzeń, w której przyszło nam żyć – przestrzenią miłości.
Wydaje mi się, że te właśnie pragnienia odnajdywałem w sercach wielu z tych uwięzionych mężczyzn. Ufam, że medytacja będzie w stanie im pomóc, by te pragnienia nie zagasły i nie rozpłynęły się, ale przeciwnie, by rozrosły się w nich i wcielały w życie, zwłaszcza po wyjściu na wolność.
Jacek Poznański SJ
Ks. Jacek Poznański (ur. 1974), jezuita. Pracuje na Wydziale Filozofii WSF-P Ignatianum w Krakowie i od ponad dziesięciu lat współpracuje z jezuickimi domami rekolekcyjnymi. Były duszpasterz akademicki i duszpasterz Polaków w Irlandii. Praktyke modlitwy kontemplacyjnej rozpoczał w 2005 roku w Niemczech u Franza Jalicsa SJ.
fot. wccm.pl, Maciek Kuroń