Marzy mi się Kościół, który jest domem i wspólnotą dla wszystkich. Kościół, który: główną uwagę poświęca temu, co jest ludziom wspólne i co prowadzi ich do dzielenia wspólnego losu; nie odrzuca tego, co jest w innych religiach prawdziwe i święte.
Kościół, który nie boi się być małym, pogardzanym, bo Boże wybranie ma miejsce wtedy, gdy stajemy się niczym; nie odrzuca świętych, którzy chodzą niekiedy jak starotestamentowi prorocy ścieżkami, którymi nikt rozsądny nie chodzi; który nie potępia za życia tych, których po śmierci beatyfikuje i nie obmyśla królestwa doskonałości i nie wytyka błędów tak, jak to robi historyk czy sędzia; nie boi się burzy bo czasami trzeba przejść przez wielką burzę i ciemność, aby zobaczyć to, kim jesteśmy naprawdę; który byłby raczej oknem, przez które można dostrzec światło niż lustrem, w którym inni dostrzegają swoją ułomność; będzie zawsze pamiętał, że liczy się tylko miłość i z miłości będziemy sądzeni, a nie z ilości posiadanych wyznawców i terytoriów czy rozdanych komunii świętych; pamięta, że nawrócenie jest dziełem Boga, nie człowieka, my możemy nawrócić tylko siebie… i o to głównie chodzi.
Marzę też, aby w kurii wszystkie wydziały działały tak dobrze jak kasa.
Jan Bereza OSB
fot. Jan Bereza
Źrodło: http://ekai.pl/ankieta/ankieta/x36141/ojciec-jan-m-bereza-osb/