Medytacja Chrześcijańska, gdy pisana z dużej litery, jest nazwą własną i określa specyficzną formę medytacji rozwiniętą przez Johna Maina, benedyktyna z Anglii, którą ten oparł na nauce medytacji swojego przyjaciela Swami Satyanandy z Malajów, na XIV-wiecznym traktacie o modlitwie kontemplacyjnej „Obłoku niewiedzy” i na wczesnych monastycznych konferencjach św. Jana Kasjana. Kasjan spisał praktyki modlitewne Ojców Pustyni w Egipcie i Palestynie. John Main posłużył się jedną z tych praktyk, tzw. „modlitwą monologową” polegającą na powtarzaniu krótkiego słowa z Pisma świętego, jako formuły modlitewnej. Nawiązał też do zaleceń autorów „Obłoku niewiedzy”, aby używać „pojedyńczego słowa” w modlitwie. John Main zalecił słowo Maranatha, które nazwał chrześcijańską mantrą. Regularne powtarzanie tego słowa rano i wieczorem w ciszy i skupieniu nazwał Medytacją Chrześcijańską.
Klasyczny opis „Jak medytować” pochodzi od Johna Maina i pojawia się w wielu jego książkach: “Aby dobrze medytować, powinniście przyjąć odpowiednią pozycję siedzącą — wygodną i zrelaksowaną. Wasza postawa jednak nie powinna być niedbała. Usiądźcie na krześle i wyprostujcie kręgosłup, a ci, którzy są wystarczająco wyćwiczeni, mogą siedzieć na poduszce ze skrzyżowanymi nogami. Oddech powinien być spokojny i regularny. Pozwólcie każdemu mięśniowi rozluźnić się. Postawa umysłu powinna być równie odprężona i spokojna, jak postawa ciała. Wewnętrznym nastawieniem potrzebnym do medytacji jest wyciszenie umysłu i pełen pokoju duch. Jest to także wyzwanie, jakie jest przed nami postawione. W czasie medytacji trzeba siedzieć spokojnie, to jest łatwe, jednak prawdziwym zadaniem medytacji jest osiągnięcie harmonii ciała, umysłu i ducha. To właśnie mam na myśli mówiąc o pokoju Boga — pokoju, który przekracza wszelkie rozumienie." [Głos ciszy]
Medytacja Chrześcijańska jest codzienną modlitwą ciszy i miłosnej obecności wobec utajonego w sercu Boga. Jej wyróżniającą się charakterystyczną cechą jest mantra, słowo „Ma-ra-na-tha”, powtarzana podczas całego czasu trwania medytacji. Jest to modlitwa kontemplatywna, tzn. starająca się wyjść poza racjonalne myślenie i różnorodne odczucia, by wejść w obszar ducha, gdzie znaleźć można głęboki spokój umysłu i serca.
W przeszłości ta forma modlitwy była niejako zastrzeżona dla zaawansowanych dusz, które nie potrafiły już modlić się dyskursywnie, często z powodu wyczerpania potencjału rozumowej refleksji i efektywnej konwersacji, przez co zredukowały swą modlitwę do milczenia przed Bogiem. Proponowana nowa forma jest modlitwą aktywną, wybraną z własnej nieprzymuszonej woli i kontynuowaną pod działaniem powszechnej łaski. Słusznie nazywa się ją medytacją, a nie kontemplacją, ale medytacją w znaczeniu nie dyskursywnym. Nie ma w niej poruszania się od punktu do punktu, żadnych wymyślnych elaboracji, refleksji, czy rezolucji, zamiast tego jest prosta repetycja mantry i całkowite na niej skupienie. Jest to klasyczna, dawna forma medytacji odnaleziona u Ojców Pustyni i we wczesnym monastyźmie, włączając do niego pierwszych karmelitańskich hermitów na górze Karmel w XIII wieku. Podobna jest do Modlitwy Środka (Centring Prayer), lecz jednocześnie inna, jakoże trzyma się mantry przez cały czas, podczas gdy w tej ostatniej święte słowo lub obraz są używane tylko, gdy zaistnieje ku temu potrzeba. Obie formy są kreatywnymi sposobami rozpoczęcia i kontynuacji modlitwy kontemplatywnej.
Pewne doświadczenia podczas modlitwy są oczekiwane, lecz nie przypisuje się im większego znaczenia. Metoda jest prosta. Praktykujący ma trwać w bezruchu w postawie siedzącej, wyprostowany, lecz nie sztywny, zrelaksowany, ale i czujny, zezwalając na odejście myśli, które go zajmują. Oddech zwalnia się automatycznie i pogłębia się w przeponie. W tym stanie uważności mantra Ma-ra-na-tha wybrzmiewa wewnętrznie. Zalecana jest wersja oryginalna w języku aramejskim, a nie jej tłumaczenie „Przyjdź, Panie”, tak jak ją podaje Pierwszy list do Koryntian i Apokalipsa. Nie ma potrzeby starać się by zrozumienć jej znaczenie. Jej zadaniem jest zajęcie umysłu, oderwanie go od jego zwykłych trosk, by w ten sposób pomóc modlącemu trwać w chwili obecnej. Mantra wycisza egoistyczną koncentrację i tworzy obszar pustki, która to z kolei zaprasza Boga. Uspokaja to, co John określał, jako jazgocące małpy naszej psyche. Wszelkie myślenie i oddawanie się uczuciom, nawet tym o świętej konotacji jest niewskazane. Rozproszenia są chwilowo dostrzegane i oddalane.
Modlący się pozostaje w spokoju, jak na dnie rzeki, gdy rozproszenia niczym pływające obiekty przesuwają się nad nim, po jej powierzchni. Ich obecność jest zauważona, ale ignorowana. Odmawia mantrę, wsłuchuje się w nią, pozwala jej zająć jego całą uwagę im więcej zapada się w ciszę. W ciszy odnajduje komunię z Ukochanym, jako prawdziwą rzeczywistość, a nie jako odbicie, czy obraz, nie w jakiś uchwytny, czy też rozpoznawalny sposób, ale raczej poprzez kontakt z prawdą i rzeczywistością.
Komunia jest byciem tym, kim się jest i to bycie jest jednością z Trójcą. Komunia jest świadomością stawania się na nowo w Chrystusie. Nie ma tutaj miejsca żadne doświadczenie typu psychologicznego. Często wydaje się, że nic sie nie dzieje, nic oprócz owej nowej rzeczywistości, tego wielkiego daru zamieszkania i wewnętrznego przenikania nas przez samego Boga.
fot. wccm.pl