Uważność (ang.mindfulness) niesie w sobie posmak Wschodu i jest tam praktykowana w rożnych formach jogi, medytacji i sztuk walki. W swojej wschodniej implementacji ma inną filozoficzną podstawę i inny cel, niż jej chrześcijańska odmiana. Jednakże buddyjska praktyka daje się przenieść na chrześcijański grunt poprzez proste, ale niesłychanie znamienne dodanie do niej obecności Boga.
W buddyjskiej uważności jedynym obiektem, wobec którego należy być totalnie obecnym jest to, co w danej chwili robimy. Nie ma tu żadnego odniesienia do Boga, ponieważ buddyzm jest nie-teistyczny i nie ma w nim koncepcji Boga. Absolut, Bóg buddystów jest poza zasięgiem ich rzeczywistości. Jest on totalnie niepoznawalny, ludzki umysł nie jest w stanie w żaden sposób do niego dotrzeć. Tak więc buddyjska uważność skupia się na byciu całkowicie obecnym wobec bieżącej chwili bez żadnego rozproszenia, czy podzielności uwagi.
Jako chrześcijanie wierzymy, że możemy nauczyć się bycia obecnym czerpiąc z tej buddyjskiej nauki, jak też włączyć w tę uważność wymiar Boży. W ten sposób niejako chrzcimy ją dla naszego chrześcijańskiego użytku. Nazywamy ją chrześcijańską uważnością. Nasza długa chrześcijańska tradycja uczy, że do Boga zbliżamy się poprzez stworzenie, poprzez to co ograniczone i konkretne. Wszelkie doświadczenie Boga jest pośrednie. Wschód potwierdza nam coś, co zawsze wiedzieliśmy. Pomaga nam spojrzeć w innym świetle na naszą własną tradycję i uświadomić, jak ważne jest w życiu duchowym to, co konkretne i to, co stworzone. Znaleźć Boga poprzez to, co ludzkie. To jest tylko pewien rodzaj wyrażania się, gdy twierdzimy, że trzeba wyjść poza to, co stworzone, by znaleźć Boga. Naszym ostatecznym celem jest udział w życiu Trójcy Świętej wraz z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Ten cel najlepiej osiągniemy skupiając pełną uwagę na wehikule, który nas tam zawiezie, a ten jest danym nam w chwili obecnej zajęciem. Pomocą staje się trwanie zakorzenionym w egzystencjalnej chwili.
Jesteśmy ludźmi sakramentalnymi. Im bardziej chodzimy stopami po ziemi, tym bardziej są one wrośnięte w konkretny grunt i tym mniej gubimy się w przestworzach naszych fantazji. Im bliżej jesteśmy rzeczywistości, tym bliżej jesteśmy Boga. Jesteśmy ludźmi wcielenia. Wierzymy, że znajdujemy Chrystusa w każdym zakamarku ludzkiej kondycji. Od momentu Wcielenia, a szczególnie od chwili Zmartwychwstania, Bóg jest w centrum wszechświata i jest częścią każdego ludzkiego działania. Posłuchajmy tych słów Karla Rahnera, które włożył w usta Chrystusa: „Ja jestem ślepą uliczką twoich ścieżek, bo jak już nie wiesz, dokąd dalej iść, wtedy docierasz do mnie, ty niemądre dziecko, chociaż nic o tym nie wiesz”. Odnajdujemy Chrystusa idąc „poprzez”, a nie „obok” stworzenia. Uważność pozwala nam odzyskać należne nam od urodzenia prawo do pełni uczestnictwa w stworzeniu i buddyjska mądrość w nauczaniu uważności może pomóc dostrzec tę prawdę w sposób bardziej wyrazisty.
Wewnętrzne znaczenie nauczania Buddy na temat uważności znaleźć można w Satipatthanda Sutta (wczesny tekst buddyjski, przyp. tłumacza) i streszcza się w następujących słowach buddyjskiej wykładni:
"Uważność pogłębia umysłową koncentrację (samatha) w kierunku medytatywnego wglądu (vipassana). W stanie uważności uczeń przebywa w kontemplacji ciała, uczuć i myśli. Poprzez bycie skupionym i świadomym tych czynników naszego życia i dzięki dogłębnemu zrozumieniu pojmując ich prawdziwą naturę, pokonuje świat nienawiści i chciwości, smutku i żałości i dochodzi do stanu Nibbana (nirvana). Samatha i vipassana opisują dwa aspekty buddyjskiej medytacji, pierwszy szukający niezmąconego spokoju, drugi dogłębnej przenikliwości. Oba te cele są owocem całkowitej obecności." Posłuchajmy Thich Nhat Hanha (wietnamski buddyjski mnich i autor „The Miracle of Mindfulness”, przyp. tłumacza) opisu mycia naczyń: „Gdy myjesz naczynia, myj tylko naczynia, co oznacza, że podczas mycia naczyń, bądź bezgranicznie świadomy faktu, że myjesz naczynia”
Całkowita obecność leży w sercu wschodniej praktyki medytacji. Podobna obecność, lecz z dodaniem elementu Trójcy, jest celem Medytacji Chrześcijańskiej, tak jak jej nauczał John Main. Gdy praktykuję Medytację nie wyobrażam sobie ani Boga ani nic innego. Próbuję jedynie być bezgranicznie obecny wobec siebie samego i Boga, który we mnie zamieszkuje. Praktykuję kontemplację, to znaczy, że jestem w komunii z tym, co prawdziwe i z tym, co Prawdziwe. Trzeba tu pamiętać, że John Main nie robi znaku równości między kontemplacją, a jakimś nadzwyczajnym psychologicznym doświadczeniem Boga. Kontemplacja jest dla niego aktem egzystencjalnym: jest to partycypacja w lub komunia z Bogiem. W prawdziwej uważności moje działanie bierze się z poziomu ducha, tam gdzie jestem prawdziwie wolny i kochający.
Prawdziwa i kochająca obecność w chwili bieżącej jest esencją kontemplacji, uważności i medytacji. Zmywasz naczynia dla zmywania naczyń, intencjonalnie i z tak małą ilością rozproszeń, jak jest to tylko możliwe. Nie po to, aby komuś zaimponować, czy nawet by mieć czyste naczynia. Te motywy są zewnętrzne i mierzą w przyszłość. Oto mądra historyjka Mobi Ho, tłumaczki Thich Nhat Hahna „The Miracle of Mindfulness”. Opowiada anegdotę, gdy z zawzięciem coś gotowała i w pewnym momencie musiała przerwać gotowanie, bo zapodziała jej się łyżka. Była wyraźnie podenerwowana. Nhat Hahn wszedł do pokoju, uśmiechnął się i zapytał:
„Czego Mobi szuka?”
„Łyżki” – odpowiedziała ta, zapewnie ze zbytnim rozdrażnieniem.
Thay odrzekł w kolejnym uśmiechem:
„Nie. Mobi szuka Mobi”.
fot. wccm.pl