Richard Elliot Friedman zauważa, że Biblia zaczyna się od aktywnego i widocznego zaangażowania Boga w sprawy ludzkości. Adam był zniewolonym człowiekiem, Bóg go stwarza, daje mu kodeks zachowań, wydaje polecenia i karze za wykroczenia.
Stopniowo, w miarę rozwoju biblijnej opowieści, Bóg i aniołowie znikają z pierwszego planu. Friedman zaczyna swój wywód od słów Boga do Mojżesza z Księgi Powtórzonego Prawa (31, 17): „...opuszczę go, skryję przed nim swe oblicze...”; niejako od zapowiedzi Boga o wycofaniu się i ustąpieniu miejsca człowiekowi. Bóg obdarzył człowieka wolnością wyboru i konsekwentnie chce zobaczyć, jak sobie z nią poradzimy, na ile wystarczy nam miłości i współczucia. I nie zwleka ze swym postanowieniem zbyt długo. Już w Księdze Sędziów Gedeon pyta: „Jeżeli Pan jest z nami, skąd pochodzi to wszystko, co się nam przydarza? Gdzież są te wszystkie dziwy, o których opowiadają nam ojcowie nasi, mówiąc: Czyż Pan nie wywiódł nas z Egiptu? A oto teraz Pan nas opuścił i oddał nas w ręce Madianitów"” (Sdz 6,13). Friedman dostrzega w tym przesunięcie równowagi sił między Bogiem i człowiekiem, ową huśtawkę, o której już wspomniałem. Gdy Bóg był na górze, my byliśmy na dole, bezradni i zdani na Niego. Bóg zniża się, my wschodzimy i dostajemy kolejną szansę na działanie, a tym samym na rozwój naszej wolności i tożsamości.
Za czasów Noego ludzkość nieco już dorosła, człowiek rozpoczyna dialog ze swoim Stwórcą. Komik Bill Crosby opowiadał skecz o rozmowie Boga z Noem:
– Noe...
– Taaak?
– Czy zbudowałeś już tę arkę?
– Nie.
– Noe, zbuduj ją, radzę ci.
– OK, zbuduję.
– Noe...
– Taaak?
– Czy arka już gotowa?
– Nie, jeszcze nie.
– Noe... zastanów się dobrze: jak daleko zajdziesz po wodzie?
Dialog z Abrahamem przeradza się w wyzwanie rzucone Bogu: „Zbliżywszy się do Niego, Abraham rzekł: Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi?” (Gen. 18, 22). Bóg łagodnieje, pozwala się ze sobą targować i w końcu ustępuje Abrahamowi.
W historii z Rebeką Bóg daje się bezpośrednio wciągnąć w czyste oszustwo. Kiedy ona zwodzi podstępem swego męża Izaaka, by wyłudzić błogosławieństwo dla ulubionego syna Jakuba, Bóg to popiera i sankcjonuje ustami Izaaka: „A Bóg Wszechmocny będzie ci błogosławił. Uczyni cię płodnym i da ci liczne potomstwo, tak że staniesz się praojcem wielu szczepów” (Rz 28, 30).
W historii Józefa mamy do czynienia ze szczytem rozwoju ludzkości – człowiek twierdzi, że poznał wolę Boga: „On zaś rzekł do nich: Ja jestem Józef, brat wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do Egiptu. Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami” (Gen 45, 4). Warto wspomnieć, że według najnowszych badań biblijnych opowiadanie to zostało napisane około VII wieku p.n.e., czyli tuż przed diasporą. Nie ma ono więc nic wspólnego z Egiptem, Egipt jest w nim tylko personifikacją zła. Jakże to wspaniałe, że ten etap rozwoju ludzkości znalazł swoje odbicie w pismach Izraelitów. Kiedyś zapytałem pewnego żydowskiego badacza Pisma, dlaczego wielu z nich nie poświęca Józefowi zbyt wiele uwagi. Odpowiedział: „Nie jesteśmy pewni, czy Józef był Żydem”. Zaoponowałem: „Jak to? Przecież był synem Racheli. Jeżeli syn Racheli nie jest Żydem, to kto nim jest?”. „Nie jesteśmy pewni, czy Józef jest postacią historyczną” – brzmiała odpowiedź. To otwiera nas na wielkie pytanie o historyczność Biblii. Wśród żydowskich biblistów jest grupa, która twierdzi, że nie ma żadnych dowodów na historyczność czegokolwiek w Biblii przed VII wiekiem. Bardziej tradycyjni uczeni unikają tego stwierdzenia w obawie, że jeśli Biblii zabraknie historyczności, to przestanie być prawdziwa.
Ilekroć bierzemy do rąk Pismo Święte, musimy zawsze pamiętać, że nie chodzi o to, czy coś się wydarzyło naprawdę, ale czy zawiera prawdę! Można śmiało powiedzieć, że większość biblijnych historii jest poezją. Owszem, jak twierdzą niektórzy badacze, jest w niej trochę faktów historycznych, ale w gruncie rzeczy to jest poezja. Nie będąc Żydem i badaczem Pisma – nie mogę się opowiedzieć za jedną lub drugą stroną tego sporu, ale myślę, że to fascynujące spojrzenie na Biblię. Nie ulega jednak wątpliwości, że dosłowne czytanie Pisma Świętego jest herezją. To właśnie poezja, a nie fakty historyczne, sprawia, że Pismo żyje. Ona chroni je przed dezaktualizacją. Historia może być najprawdziwsza, nawet wtedy, jeśli się nie wydarzyła. „Przedwczesny mróz ściął na polu wszystkie pierwsze kwiaty”... czy to nie jest prawda?
Kiedy docieramy do Mojżesza, Bóg oświadcza mu: „Oto ja uczynię cię jakby Bogiem faraona, a Aaron, brat twój, będzie twoim prorokiem” (Wj 7, 1). Mojżesz mówi do faraona jak sam Bóg! Gdy mimo kolejnych plag faraon pozostaje nieugięty i wciąż nie pozwala na uwolnienie Izraelitów, Mojżesz zwraca się do niego gniewnie: „Wtedy przyjdą wszyscy słudzy twoi do mnie i oddadzą mi pokłon, i powiedzą: Wyjdź ty i cały lud twój, który idzie za tobą” (Wj 11,8). Będą prosić i hołd oddadzą Mojżeszowi(!), jak samemu Bogu. Biblijna huśtawka wyraźnie przechyliła się na stronę człowieka. A może stało się coś więcej? Bóg i człowiek stają się jak syjamscy bracia, nierozdzielni. Nie są tym samym, ale nie są różni. Bo cóż znaczą te tajemne słowa: „Oto Ja uczynię cię jakby Bogiem faraona”?
Z Jozuem sprawy posuwają się jeszcze dalej, jest on bardziej niezależny niż Mojżesz. Rozkazuje słońcu zatrzymać swój bieg i Bóg się go słucha. Słońce staje. „W dniu, w którym Pan podał Amorytów w moc Izraelitów, rzekł Jozue w obecności Izraelitów: «Stań słońce nad Gibeonem! I ty, księżycu, nad doliną Ajjalonu!» I zatrzymało się słońce, i stanął księżyc, aż pomścił się lud nad wrogami swymi. Czyż nie jest to napisane w Księdze Sprawiedliwego: Zatrzymało się słońce na środku nieba i prawie cały dzień nie spieszyło do zachodu? Nie było podobnego dnia ani przedtem, ani potem, gdy Pan usłuchał głosu człowieka” (Joz 10, 12–14). Jakaż to cudowna poezja!
Kiedy historia dochodzi do Saula, Izraelici mają już własnych królów. Nie służą już bezpośrednio Bogu, lecz oddają hołd swym królom.
U proroka Elizeusza umarli odzyskują życie dotykając jego kości. Nie trzeba już udawać się po pomoc do Boga: „Zdarzyło się, że grzebiący człowieka ujrzeli jeden oddział nieprzyjacielski. Wrzucili więc tego człowieka do grobu Elizeusza i oddalili się. Człowiek ten dotknął kości Elizeusza, ożył i stanął na nogi” (2 Krl 13, 21).
Tak więc Bóg znika, a ludzkość wzrasta. Pismo Święte ukazuje proces rozwoju człowieka, w którym osiąga on coraz większą odpowiedzialność za siebie i świat. Nie ma tutaj mowy o alienacji od Boga, o tym, że możemy zrezygnować z wiary i modlitwy, ale ujawnia się coraz większy nacisk na to, co musimy zrobić sami. Bóg jest niczym mądry nauczyciel albo dobry psychoanalityk stopniowo rezygnuje ze swej przewagi nad uczniem lub pacjentem. Z radością obserwuje, jak rośnie jego pewność siebie, dojrzałość i niezależność. Radością nauczyciela jest sukces ucznia. Bóg jest dobrym i mądrym nauczycielem ludzkości i dlatego stopniowo wycofuje się ze swej przewodniej roli.
Owa Boża pedagogika znalazła swój najdobitniejszy wyraz w tekstach chrześcijańskich Nowego Testamentu, zwłaszcza w historii Wniebowstąpienia: „I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! [..] Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie. Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię...” (Mk 16, 15–20). Jezus mówi innymi słowy: „Jeśli nie odejdę, nie będziecie mogli nauczać własnym głosem. Jeśli nie odejdę, będziecie ode mnie uzależnieni. Jeśli nie odejdę, nie będę mógł pokazać się światu w waszej twarzy, w waszych dłoniach.
Wpływ Boga musi „słabnąć”, musi On niejako znikać z życia ludzkości, tak aby sprawiedliwość i miłosierdzie, które przychodzą na świat, były naszą sprawiedliwością i naszym miłosierdziem. Pismo Święte musi być czytane przez nas dzisiaj na nowo. To nie jest jakaś historyjka z zakurzonej przeszłości, ono wydarza się teraz.
fot. wccm.pl