Poza drzewem nie ma zapachu. Poza światem nie ma Chrystusa. Poza nami nie ma Chrystusa. Zmartwychwstały Chrystus jest jednym z całym stworzeniem.
Ważne jest, by dostrzec, że katolicka duchowość nie jest tylko sprawą relacji. Często mówi się nam, że mamy zbudować osobistą więź z Jezusem, mamy kochać Jezusa, podążać za Jezusem... Nie ma w tym nic nieprawdziwego, ale jest jeszcze inna prawda, której warto się przyjrzeć: nie chodzi tylko o związek, ale o tożsamość z Jezusem. Ty jesteś Chrystusem, nie ma Chrystusa na zewnątrz ciebie. Twój Chrystus jest prawdziwym Chrystusem. Jesteś Chrystusem, a nie tylko przyjacielem Chrystusa, nie tylko oblubienicą Chrystusa. Jesteś Nim bezpośrednio. Kiedy cię dotykam, dotykam Chrystusa.
Jezus powiedział: „byłem głodny, a daliście mi jeść; byłem spragniony, a daliście mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście mnie” (Mt 25, 35). Nie powiedział „kiedy daliście pić i jeść mojemu przyjacielowi”, ale mnie samemu! Chrystus ma dziesięć tysięcy twarzy.
Czy Bóg zniknął ze świata? William Styron w „Wyborze Zofii” opisał straszną historię, kiedy hitlerowcy rozkazują Zofii dokonać nieludzkiego wyboru między dwójką jej dzieci, wyboru życia i śmierci. Wybrała śmierć młodszego, ponieważ myślała, że ono ma mniejsze szanse przetrwać obóz. Trzeba zadać to nieuniknione pytanie: „Gdzie był Bóg w Auschwitz?". A odpowiedź? Czy w kontekście tego, o czym tutaj mówiliśmy, nie należy zapytać: „Gdzie była ludzkość w Auschwitz?". Bóg oddał się całkowicie w nasze ręce, jak u Rebeki, usankcjonował nawet naszą zdradę. To już zbyt wiele dla nas, nieprawdaż? Wolelibyśmy postawić Boga znowu na tronie w niebie, jako władce i spawcę wszystkiego, tak byśmy my mogli dalej radzić sobie z naszym życiem. To jest naprawdę zbyt wiele dla nas!
A zatem weź to jako koan, myśl nad nim, pracuj z nim, wysiedź go na medytacyjnej poduszce: Stworzenie nic nie dodaje do Boga! Nie jesteśmy tylko przyjaciółmi Chrystusa, ale ipse Christus, samymi Chrystusami.
Emily Dickinson, nieznana za życia poetka amerykańska, dotyka w swej mistycznej poezji jedności, jaką tworzymy z otaczającym nas światem. Gdziekolwiek spojrzysz, widzisz, że my i świat to nie-dwa. W swojej metaforze w wierszu „The Outer—from the Inner” przyrównuje nasz umysł do pędzla bez dłoni, który maluje na kanwie utkanej z naszych naczyń krwionośnych. Jesteśmy jednym z tym, co widzimy, z tym, co słyszymy. Nie tym samym, ale też nie różnym. Tworzymy nasz własny świat. Możemy więc stworzyć świat Chrystusowy albo świat egoistyczny. Wybór należy do nas.
fot. Jan. M. Bereza OSB