Chcę porozmawiać o sile słowa. Słowa się liczą. To, co mówimy, czego słuchamy wywiera na nas, na nasze życie ogromny wpływ. Są słowa, które ranią, czasem bardzo głęboko. Słowa mogą wykluczyć, słowa mogą umniejszyć, słowa mogą trywializować. Ale słowa mogą też uzdrawiać, odbudowywać, pokrzepiać i inspirować. Słowa mają siłę.
Znacie zapewne historię Don Kichota, człowieka z La Manchy. Historia ta ilustruje niszczącą i budującą siłę słów. Dziwak Don Kichot, postanawia zostać rycerzem, choć rycerstwo i rycerskość dawno już „umarły”, jemu to nie przeszkadza. Dostaje cherlawego konia i razem ze swoim giermkiem Sancho Pansą udaje się bronić młodych dam znajdujących się w niebezpieczeństwie oraz spełniać szlachetne czyny.
Don Kichot wie, że prawdziwy rycerz musi mieć damę serca, dla której spełnia owe zaszczytne uczynki. Znajduje więc swoją damę serca. Na nieszczęście Aldonza jest najmniej właściwą osobą do roli damy serca, ponieważ jest wiejską prostytutką. Ale Don Kichotowi to nie przeszkadza. Zaczyna się starać o jej względy, prawiąc jej komplementy, że jest piękna, cudowna i dobra. Jednakże Aldonza wie, że nie ma żadnej z tych cech. Przegania Don Kichota razem z jego amorami. Bo w rzeczywistości patrząc z zewnątrz, Aldonza nie jest ani piękna, ani delikatna, ani znowu taka urocza. Ale Don Kichot jest przekonany, że zostanie ona damą jego serca. Wierzy, że jest warta więcej niż cokolwiek mógłby zrobić, aby ją zdobyć; jego miłosne zaloty trwają więc dalej. Zaczyna nazywać ją Dulcyneą, co oznacza „Moja mała, śliczna”.
Wreszcie Aldonza ma dosyć tych niedorzeczności. Jak burza wypada z kuchni i zaczyna poniżającą siebie samą przemowę. Mówi o tym jak widzi siebie. Jest prostytutką o wątpliwym pochodzeniu. We własnych oczach jest prostą, brudną i bezwartościową osobą. Aldonza wykrzykuje Don Kichotowi, że nie może już znieść jego miłosnych komplementów: „Rękoczyny i zniewagi mogę przyjąć i oddać, ale czułości nie ścierpię”. Jednak Don Kichot się nie poddaje. Kontynuuje zaloty, jakby Aldonza (Dulcynea) nigdy nie wypowiedziała złych słów o sobie. Ciągle ją komplementuje, gdyż postrzega ją jako bardzo piękną i wartą wszystkiego, co mógłby dla niej zrobić. W końcu Aldonza wysłuchuje tego dziwnego rycerza i zaczyna dopuszczać do siebie to, kim naprawdę jest. Potwierdza w sztuce swoją tożsamość jako Dulcynea. Mówi: „Od tej pory nie jestem już Aldonzą, ale Dulcyneą”. Zmieniła ją miłość, uzdrawiające słowa miłości.
Słowa się liczą. Jako chrześcijanie znamy bardzo dobrze siłę słów. Mówiąc „znamy”, nie myślę o rozumieniu w sferze intelektualnej, ale mówię o poznaniu jako o uczestniczeniu. Chodzi o rozum „wchodzący” do serca i poznający je dogłębnie. A tym, co czujemy na dnie serca, jest przekonanie, że świat, całe stworzenie, jest objawieniem, jest Słowem, Głosem Boskiego Stwórcy. Bóg rzekł: „Niechaj się stanie światłość”. I Bóg rzekł: „Niechaj powstanie sklepienie w środku wód i niechaj ono oddzieli jedne wody od drugich! Uczyniwszy to sklepienie, Bóg oddzielił wody pod sklepieniem od wód ponad sklepieniem; a gdy tak się stało, Bóg nazwał to sklepienie niebem”. I Bóg rzekł: „ (...) Bóg uczynił różne rodzaje dzikich zwierząt, bydła i wszelkich zwierząt pełzających po ziemi. Niechaj ziemia wyda rośliny zielone (...)”. I Bóg rzekł: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,3- 26).
Całe stworzenie jest Głosem, Słowem Boga. I dlatego możemy powiedzieć, że we wszystkim, na co patrzymy i w każdym, kogo widzimy, w całym stworzeniu, możemy dostrzec coś Boskiego.
Siostra Eileen O’Hea przypomina nam o tym: kiedy patrzymy na siebie wzajemnie, kiedy widzimy drugą osobę, możemy dostrzec w niej Boskość. Siostra zwykła powtarzać: „Pamiętaj, kim jesteś. Jesteś przejawem nieskończonej Miłości w skończonej postaci”. A więc patrzymy, widzimy i słyszymy Słowo Boga w całym stworzeniu.
Bóg mówiąc tchnie w nas życie. Bo słowa się liczą. Usłyszeliśmy: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (...). Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22, 37-39). Słowa te ukształtowały nasz światopogląd i nasze postępowanie. Nawet fakt, że mamy świadomość, iż nie zawsze kochamy Boga czy naszego bliźniego, potwierdza siłę tych słów; przywołuje nas do relacji, do której zostaliśmy stworzeni.
Wiemy wreszcie, że ostateczne Słowo Boga przemówiło do nas w osobie Jezusa. Słowo stało się Ciałem: Jezus = Słowo. Słowo, objawienie Boga, które mówi, kim jest Bóg i jak do Niego dotrzeć. Słowo w ludzkiej postaci. Poznaliśmy to Słowo. I tu jawi się prawdziwe znaczenie słowa „poznać” . Uczestniczymy w tym Słowie będącym Duchem Chrystusa, Duchem Świętym, obecnym w naszych sercach. Jezus jest najpełniejszym objawieniem miłości Boga w ludzkiej postaci. Objawienie to obejmuje Jego życie, śmierć i zmartwychwstanie. Nimi, niczym słowami, Bóg do nas przemawia. Jesteśmy zaproszeni do tych wydarzeń z życia Jezusa, które przemawiają do nas mocą swej miłości. W nich Chrystus przynosi światło w ciemności, uzdrawia nasze ułomności, przywraca wzrok naszej ślepocie i uwalnia nas z naszych ograniczeń.
Przez siłę Słowa Boga w Chrystusie życie ludzkie zostało przetransformowane i powróciło do swojego właściwego znaczenia, do źródła. Tak więc słowa naszej wiary pokazują nam nie tylko pewną perspektywę świata, lecz także na poziomie osobistym czynnie nas kształtują i ukierunkowują w życiu.
* Siostra Eileen O'Hea CSJs patrz Deszcz dla morza