Thomas Merton: „Im bardziej przyjmujemy nasze ubóstwo, tym jesteśmy bliżej Boga. Bo wtedy akceptujemy je w pokoju, niczego nie oczekując od siebie, a wszystkiego od Boga.” (Thougths in Solitude)
Ubóstwo jest bramą do wolności. Nie z powodu naszego „uwięzienia” w naszych życiowych lękach i uwarunkowaniach, które ubóstwo samo w sobie implikuje, ale z powodu nieodnalezienia w nas samych źródła nadziei. Akceptujemy, że nie ma w nas niczego wartego obrony, niczego szczególnego do kochania i wychodzimy poza siebie by spocząć w Tym, który jest naszą jedyną nadzieją.
Nasze własne życie jest częstokroć mikrokosmosem codziennych newsów – własnych niewierności, dumy, hipokryzji, nieuczciwości, niesprawiedliwości, uprzedzeń i złości. Stajemy się na tyle świadomi naszego ubóstwa, naszych potrzeb i przywiązań, że jesteśmy wdzięczni za słowa Psalmu 51 i pełni obaw, że mogą się one ziścić:
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha swego!
Przywróć mi radość z Twojego zbawienia
i wzmocnij mnie duchem ochoczym!
Posłuchajmy, jak czasowniki podkreślają twórcze działanie Boga w naszym życiu: „stwórz”, „odnów”, „nie odrzucaj mnie”, „podtrzymuj we mnie Ducha Swego”, „przywróć mi radość”.
„Modlitwa”, mówi John Main, „jest doświadczeniem naszego ubóstwa i odkupienia”. Ponieważ nauczanie Johna Maina jest tak ważne, chcę jeszcze raz to powtórzyć: „Modlitwa jest doświadczeniem naszego ubóstwa i odkupienia”. Nasza modlitwa nie jest odrzuceniem świata, świata w nas, codziennych newsów w nas i wokół nas. Nie jest odwróceniem się od tych newsów i cierpienia tego świata. W medytacji, mówi John Main, nie rezygnujemy ze świata i nie budujemy przeciwstawnych konstrukcji. Nie mówimy, że świat wokół jest zły, a my zbudujemy inny. Nie o to chodzi w medytacji. Jezus przypomina nam, że Bóg bardzo ukochał świat; nie przyszedł On do nas by świat potępić.
Myślę, że jesteśmy zdolni uznać nasze ubóstwo i potrzebę Boga, gdyż w ciszy medytacji po raz pierwszy urzeczywistnia się głębia Bożej miłości (jest pierwsze doświadczenie medytacji), którą jesteśmy otuleni, w której jesteśmy zanurzeni. I w świetle tej Miłości mamy odwagę uznać nasze ubóstwo, nasz współudział w tworzeniu codziennych newsów i naszą niemożność czynienia dobra bez pomocy Boga. W świetle Miłości Boga mamy odwagę rozpoznania iluzorycznej natury codziennego życia i jak wielkie znaczenie nadajemy „ruchomym piaskom” osobistej autonomii, niezależności, popularności i władzy.
Tylko w ciszy medytacji zdajemy sobie sprawę, jak niewiele możemy sami. Doświadczenie ubóstwa przychodzącego w ciszy medytacji jest warunkiem rozwoju duchowego, mówi John Main. Musimy to dobrze zrozumieć, bo w ubóstwie wzrastamy oddając się Bogu.
Dobrze ilustruje to piękna przypowieść o Szymonie, dobrym, religijnym faryzeuszu, który zaprosił Jezusa na posiłek. Myślę, że Szymon jest bardzo otwarty na Jezusa. Chce go lepiej poznać. Zaprasza Go więc do siebie wraz z Jego przyjaciółmi. Pojawia się tam także niezaproszony gość, kobieta, której imienia nie znamy. Jest nazywana przez Szymona i jego gości grzesznicą. Przychodzi nieproszona i staje za Jezusem, zaczyna szlochać, gdyż w Jego obecności staje się świadoma swego ubóstwa. Przebywając w Jego obecności, jest także świadoma Miłości, która do niej przychodzi w całkowitej jej akceptacji jej osoby. Upada więc na kolana i całuje Jego stopy. Odwzajemnia miłość. Potem bierze najcenniejszą rzecz, jaką ma – flakonik z olejkiem – i namaszcza nim stopy Jezusa. Szymon i jego goście szemrają i mówią, że nie mają nic wspólnego z tą kobietą.
Jezus słysząc ich oburzenie zwraca się do Szymona: «Szymonie, czy mam ci coś powiedzieć?». On rzekł: «Powiedz, Nauczycielu!» .«Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?». Szymon odpowiedział: «Sądzę, że ten, któremu więcej darował». On mu rzekł: «Słusznie osądziłeś». Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje». Do niej zaś rzekł: «Twoje grzechy są odpuszczone». Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?» On zaś rzekł do kobiety: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!».
Przypowieść zachęca nas, abyśmy zobaczyli, jak dostrzec ubóstwo w ciszy naszych serc, kiedy uznajemy potrzebę Boga i stajemy się bardziej otwarci na Miłość Boga, na Boże miłosierdzie, na Jego dobroć w stosunku do nas. W przypowieści tej Jezus nie próbuje osądzać kto jest dobry, a kto zły, a jedynie pomóc nam dostrzec, że jeśli jesteśmy samowystarczalnymi faryzeuszami, nawet dobrymi i otwartymi ludźmi jak Szymon, to tracimy szansę na uznanie własnego ubóstwa jako warunku naszego duchowego rozwoju i wzrostu do pełni naszego życia. W naszym ubóstwie jesteśmy nakierowywani w kierunku Boga; nazywamy ten proces nawróceniem. Rozpoczynamy podróż trwającą całe życie. W niej odkrywamy, że wszystko opiera się na Bogu. W Bogu jest nasza radość, nasze szczęście. Medytacja chrześcijańska uczy nas urzeczywistniać tę prawdę.
fot.wccm.pl