2710 Wybór czasu i długości trwania modlitwy wewnętrznej zależy od zdecydowania woli, objawiającej tajemnice serca. Nie modlimy się wtedy, kiedy mamy czas: znajdujemy czas, by być dla Pana, z silnym postanowieniem, aby Mu czasu później nie odbierać, niezależnie od doświadczeń czy oschłości spotkania. Nie zawsze można rozmyślać, ale zawsze można wejść w modlitwę wewnętrzną, niezależnie od warunków zdrowia, pracy czy uczuciowości. Serce jest miejscem, gdzie szukamy Go i spotykamy, w ubóstwie i w wierze.
Jedno z najlepszych określeń modlitwy, jakie spotkałem, to stwierdzenie, że „modlitwa to czas poświęcony Bogu”. Nie modlimy się, kiedy „mamy czas”, ale znajdujemy czas, w którym chcemy być tylko dla Pana. Wyznaczamy sobie czas, kiedy staramy się stanąć przed Bogiem z silnym postanowieniem, żeby nie skracać tego czasu, żeby nie uciekać od Niego, ale wytrwać przy Nim niezależnie od tego, co na nas przychodzi. A powtarzającym się doświadczeniem wszystkich ludzi podczas modlitwy są rozproszenia, czyli przychodzące na nas rozmaite myśli, uczucia, wyobrażenia, pragnienia, lęki… Mnisi nazywali je logismoi. Pojawiają się one w naszej głowie bez naszego w tym udziału, wręcz wbrew naszej woli, co wyraźnie świadczy o tym, że przychodzą one z zewnątrz. Logismoi są różne i różna też jest ich wartość moralna. Są myśli dobre i złe, ale są i moralnie obojętne. Jednak one wszystkie – nie tylko myśli złe – przeszkadzają podczas modlitwy. Nawet okazuje się, że bardziej niebezpieczne są dla nas myśli dobre, bo o złych wiemy, że są złe i stanowią dla nas przeszkodę i dlatego z nimi walczymy. Gorzej jednak, gdy mamy do czynienia z myślami „dobrymi”, albo przynajmniej z takimi, które na dobre wyglądają. Jesteśmy wówczas bardziej skłonni za nimi pójść, a przez to tracimy to, co najistotniejsze w modlitwie wewnętrznej i w medytacji: obecność przed Bogiem, żywą więź osobową.
Nie zawsze jesteśmy zdolni do rozmyślania, bo musimy robić różne rzeczy wymagające skoncentrowania uwagi, natomiast Katechizm mówi, że „zawsze możemy wejść w modlitwę wewnętrzną”. Jest to możliwe, gdy wypracujemy w sobie przestrzeń spotkania. Czasami można dostać taką łaskę darmo, zazwyczaj jednak nie jest to proste, lecz wymaga długiego ćwiczenia obecności przed Bogiem, co może doprowadzić nas do sytuacji, gdy niezależnie od tego, co robimy, jesteśmy przed Bogiem. Wtedy dopiero naprawdę dochodzimy do życia modlitwy i zrealizowania wezwania: Nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17). Jest to możliwe, gdy modlitwę rozumiemy jako obecność przed Bogiem, a nie jest to możliwe w przypadku rozmyślania, czego np. nie możemy robić podczas rozmowy z kimś, w czasie intensywnej pracy intelektualnej, a nawet gdy musimy skupić naszą uwagę np. na jeździe samochodem. Natomiast przy takich czynnościach możemy mieć nieustannie świadomość bycia przed Bogiem niezależnie od intensywności naszego zaangażowania intelektualnego czy napięcia uwagi na wykonywanych czynnościach.