Gdyby zapytać, dlaczego uważamy się za niespełnionych, dlaczego nie czujemy się szczęśliwi, w naszej odpowiedzi nie padłyby zapewne słowa: głęboka harmonia, uważność, świadomość czy duch. Bardziej prawdopodobne jest to, że wiekszość z nas wskazałaby na konkretne aspekty codziennego życia – pracę, relacje z ludźmi, zdrowie itp. – wiążąc poczucie nieszczęścia czy niepokoju z jednym albo więcej z tych aspektów. Wielu z nas nie dostrzega nawet, że te wszystkie elementy codzienności mają punkt wspólny. Często sądzimy, że są one niczym odrębne równoległe linie, które wbrew naszej woli wprawdzie oddziałują na siebie, lecz w żaden sposób się nie łączą. Nie dziwi więc fakt, że w naszym życiu brakuje centrum, punktu zbieżnego, źródła jedności. Tracimy łączność z własnym stwórczym centrum i prawdziwym „Ja”.
Pojmowanie modlitwy jako narzędzia, poprzez które jedynie przekazujemy Bogu, czego chcemy, czego potrzebujemy albo które ma nam przypominać o naszych grzechach i uchybieniach, nasila jedynie naszą alienację i oderwanie od rzeczywistości. Wyzwalające przesłanie Jezusa brzmi: „Dlatego powiadam wam: nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie.” (Mt 6, 25). To nauczanie Jezusa nie jest przejawem nieodpowiedzialnej, skrajnej obojętności na zewnętrzne aspekty życia, lecz domaga się od nas, abyśmy rozwijali ducha ufności, bezwzględnej ufności, w ojcostwo Boga, który nie tylko jest naszym Stwórcą, ale podtrzymuje nasze istnienie w każdej chwili życia.
„Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam
o siebie troszczyć się będzie.” (Mt 6, 34) – oto czego uczy Jezus. Innymi słowy, mamy żyć pełnią życia w chwili obecnej, ponieważ szczęście spotyka nas tu i teraz.
Rezygnacja z własnego fałszywego „ja” i przesunięcie środka ciężkości ku prawdziwemu „Ja” są przejawem zaufania. Oto wyzwolenie i oto miłość: „Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” – mówi Jezus o troskach materialnych. Pokładanie ufności w ojcostwo Boga nie jest w nauczaniu Jezusa niedojrzałym dziecinnym przeświadczeniem, że Bóg da nam to, czego zapragniemy. Pokładać ufność w Bogu oznacza odwrócić się od fałszywego „ja”. Kiedy już to uczynimy, wykroczymy poza nasze ego i nasze pragnienia.
W doświadczeniu przekraczania ego otrzymujemy więcej, niż możemy sobie wymarzyć. „Starajcie się najpierw o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.” (Mt 6, 33).
Właściwe uporządkowanie różnych aspektów naszego życia powiedzie nam się wtedy, gdy odbudujemy świadomy kontakt z własnym wnętrzem, które jest centrum wszelkiej aktywności i trosk. To centrum jest celem medytacji. Centrum naszego bytu. Według słów św. Teresy: „Bóg jest środkiem duszy”. Gdy dostęp do tego środka jest otwarty, królestwo Boga otwiera się w naszych sercach. Królestwo to nie jest niczym innym jak wieczną chwałą i wszechobecnym życiem Boga, przenikającym całe stworzenie. Według słów Jana Kasjana: „On, który jest Panem wieczności, nie chciałby, aby Go człowiek prosił o rzeczy chwiejne, małe i ulotne, i nie z tej przyczyny, aby próbował odjąć nam radość życia, ale dlatego, że pełną radością jest jedynie przyjęcie Jego w darze, jako że z Niego wszelkie dobre rzeczy pochodzą, bo On jest jedynym Dobrem” (Konferencja 9, 24).
Hojność Boga wyraża się także w słowach św. Pawła o „podstawie wszelkiej nadziei”. Jest nią „miłość Boża rozlana w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.” (Rz 5, 5). Nie jest to prawda zarezerwowana tylko dla wybranych. To dar dla ciebie i dla mnie, dla wszystkich ludzi. Aby go otrzymać, musimy wrócić do centrum naszego bytu, które będąc źródłem naszego istnienia, jest miejscem, w którym pulsuje miłość Boga zanurzona w Duchu Jezusa Chrystusa.
fot.wccm.pl